Opis
Był artystą jakby nie swojego czasu - niepokorny i zdecydowany, nie uznawał kompromisów i udeptanych dróg. Z pasją bronił swojego prawa do artystycznej prawdy, do bycia sobą.
Był kompozytorem, muzykiem i wokalistą - żył muzyką i próbował zamieniać w nią to, co widział, co słyszał - codzienne zdarzenia, rozmowy, spotkania z ludźmi.
Związany ze Szczytnem i Trójmiastem, te dwa miejsca na ziemi ukochał najbardziej. Ale ostatnie lata życia spędził za oceanem. Czuł się tam źle - nieprzystosowany do świata techniki i komercji. W Iistach do przyjaciół pisał, że brakuje mu Polski i muzyki. Tej muzyki, która ożywa nie na płycie czy taśmie, ale rodzi się na estradzie, w bezpośrednim kontakcie ze słuchaczem.
Był absolwentem Studium Nauczycielskiego w Gdańsku-Oliwie, ale muzyki uczył się sam. Grywał w szkolnych zespołach na gitarze, jednak pierwszym instrumentem, z którym się zmierzył, był... klarnet.
Udanie debiutował na I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie w 1962 r. Krótko współpracował z zespołem Niebiesko-Czarni, jeszcze krócej z grupą Pięciolinie. Potem były Czerwone Gitary! Wielkie przeboje - Matura, Historia jednej znajomości, Randka z deszczem, Moda i miłość, Pięciu nas jest, Mówisz, że kochasz mnie jak nikt, Kwiaty we włosach. Koncerty dla wielotysięcznej publicznosci. Festiwale i nagrania. Radio i telewizja. Wyjazdy na długie zagraniczne trasy koncertowe. Sukcesy! Sukcesy, ale i porażki. W roku 1970 Krzysztof Klenczon opuszcza Czerwone Gitary. Szuka nowych muzyków. Komponuje nowe piosenki - 10 w skali Beauforta, Port, Raz na 1000 nocy, Kronika podróży, Nie przejdziemy do historii. Jego nowy zespół nosi nazwę Trzy Korony, lecz istnieje krótko - nagrywa ledwie jedną dużą płytę.
Klenczon decyduje się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Jeszcze nie na stałe. Na kilka lat, z możliwością powrotu. I wraca - na koncerty, na nagranie longplay'a. Jest to już jednak inny muzyk, inny człowiek. Trochę rozgoryczony chłodnym przyjęciem nowych utworów nie planuje dalszych koncertów w Polsce. Wyjeżdża, żegnany przez najwierniejszych fanów. Wkrótce nadchodzi tragiczna wiadomość - wypadek samochodowy. Walka o życie trwa półtora miesiąca. Nie pomagają trzy operacje.
Została jednak jego muzyka. Elektryzująca rytmem rock and rolla, kojąca stresy najprostszą, czystą liryką. Dla nas, dla pokolenia przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych była to nasza muzyka. Towarzyszyła nam wtedy i jesteśmy jej wierni do dzisiaj.