Opis
Tom poetycki Weroniki Stępkowskiej pt. „ALGORYTMY I OLGORYTMY SZALEŃSTWA” opowiada o zakazanej miłości. Zakazanej podwójnie: jako uczucie łączące dwie kobiety i jako afekt, który przytrafił się osobom obarczonym wykluczającym społecznie doświadczeniem choroby psychicznej.
Projekt opowiada o szaleństwie jako chorobie i o (szaleństwie) miłości. Część I („Algorytmy szaleństwa”) mierzy się z doświadczaniem przez podmiotkę własnej choroby i płynącego z niej wykluczenia społecznego; część III („Olgorytmy szaleństwa”) opowiada o uczuciu do drugiej, również obciążonej znamieniem choroby psychicznej kobiety. Część II, środkowa, zatytułowana „i”, stanowi pomost między traumą własnej choroby a powolnym otwieraniem się na świat (i) człowieka.
Kompozycja całości jest lustrzanie symetryczna – bohaterki „przeglądają” się nawzajem w swoich losach, a klamrę spinającą całość stanowi, postrzegany jako efekt społeczno-kulturowych mechanizmów wykluczenia, traumatyczny pobyt zarówno podmiotki (kiedyś), jak i adresatki jej wierszy (w końcowej części) w panopticum szpitala psychiatrycznego.
Książka została zakwalifikowana do finału projektu wydawniczego Biura Literackiego w ramach festiwalu TransPort Literacki w Kołobrzegu.
Ksiażka Weroniki Stępkowskiej Algorytmy i olgorytmy szaleństwa zdaje się wyrastać z doświadczenia polskiej poezji lingwistycznej i światowej twórczości eksperymentalnej, z doświadczenia szaleństwa egzystencjalnego i czytelniczego (wachlarz rozpinający się do toposu furor poeticus, przez Makbetowskie majaki, halucynacje/widzenie sercem romantycznych bohaterów i bohaterek, Rimbaudowski szał), ale jednocześnie jest w niej obecna radykalna świeżość. Podmiotka liryczna toczy rozmowy z sobą i prowadzi dialogi tekstowe.
Tom Algorytmy i olgorytmy szaleństwa – wibrujący od neologizmów, jak ów tytułowy (zbiór dedykowany został Oldze) – jest jak poczta butelkowa, która dobija do brzegu czytelnika i ma szansę pozwolić mu odnaleźć głos poetycki, z którym prawdziwie się zaprzyjaźni.
Joanna Roszak, dr hab. prof. Instytutu Slawistyki PAN
wy: rwanie zęba mądrości
ci, którzy myślą, że żyją tylko raz,
drzemią przed każdą samogłoską,
w znaczeniach i znaczących
uniesieniach brwi do góry lub na
ukos – przez kartkę
z czystopisu twarzy. próba
obudzenia nie może się powieść, statysta nie może
się powiesić. każda próba
generalna karana jest śmiercią
pamiątek, mdłych wypieków na twarzy.
każde zebranie myśli jest nielegalne,
jak po zebraniu śmietanki
zostanie po nim ser,
watka w ustach, na ramionach,
wata cukrowa na niebie.
algorytm szaleństwa
każdy obłęd jest udawany w jednym
jedynym celu: by wybadać,
kto z nami, a kto przeciw nam.
(każdy obłęd, nawet/szczególnie
ten nieudawany). wolałabym żyć dwa razy
jako kaleka niż raz
cię skaleczyć.
*
powiedz, dlaczego
lustro wielokroi
światło naszych ciał? przesuń jeden
wy-raz ciągu
zderzeń o nieskończenie
małej średnicy, ot tak: środa, śrut,
śrubopęd. zadanie
mimetyczne nie da się rozwiązać,
całkiem jak moje włosy pokropione
wodą zwierciadlaną. dalej zupełnie
prosto: całka, pocałunek, całość.
Lat(t)e on Lete
od kiedy puszka pandemii została otwarta,
boję się nie tylko (spo)życia, ale także o małą,
maluteńką śmierć: że z zaskoku zrobi
wyskok, żeby dać nam
kosza. próbuję wmówić
sobie: przecież Einmal ist Keinmal,
albo, jak mówią
w Polsce: wszak raz
kozie śmierć, ale wiem, że zaraz
przydrepcze jej starsza
siostrzyca cała w dąsach-makabrach
i powie: excusez-moi, trzeba oddzielić
mięso od kości, a kości od lew,
żeby nikt ich już nigdy nie wyciągnął
na światło dzienne
spod dywanu.
na którym ja, lewitując, podążam za
Snem.