Antolka
Niektórzy mówią, że gdy życie rzuca ci kłody pod nogi, zawsze możesz otworzyć tartak. Antolka właśnie tego musiała się nauczyć. Nigdy nie poznała swojego ojca, a kłótnie z despotyczną i nieczułą matką stały się dla niej codziennością. Jako dziecko ciągle czekała na jakieś „jutro”, w którym miały się spełnić jej marzenia. W końcu postanowiła zostawić za sobą dotychczasowe życie i wyjechać na Mazury.
Coś więcej niż wakacyjna przygoda?
Kiedy w czerwcowy wieczór Antolka pakuje się w kłopoty w portowej knajpie, z opresji ratuje ją Janek – najbardziej wyjątkowy chłopak, jakiego dotąd poznała. Czy kilka mazurskich dni okaże się czymś więcej niż wakacyjną przygodą? Czy Antolce uda się odnaleźć własną drogę? I jakim cudem prosto z Mazur wyląduje u dawno zapomnianej ciotki, w Beskidzie Niskim?
Magdalena Kordel
Ulubiona pisarka Polek, autorka bestsellerów Anioł do wynajęcia i Pejzaż z Aniołem, a także serii Malownicze, Uroczysko, Wilczy dwór i Miasteczko.
Fragment książki "Antolka"
Słońce grzało rozkosznie. Jakby nie pamiętając, że tak
gorące dni powinny należeć do lata, które przecież jeszcze nie nadeszło. Nienagannie czyste niebo, pozbawione
ochrony pierzastych białych obłoków, pomimo wczesnej
pory sprawiało wrażenie zmęczonego błękitem.
Antolka lubiła i ciepło, i lato, nawet jeśli wchodziło
w paradę spóźnionej wiośnie. Z wyjątkiem wczesnych
poranków, gdy ów poprzetykany słońcem lazur wdzierał jej się pod ukołysane snem powieki. Wtedy jej podejście diametralnie się zmieniało.
– Rzygam tęczą, a raczej w tym wypadku błękitem –
mruknęła, naciągając na głowę kołdrę i pomstując w duchu na swoje zapominalstwo.
Gdyby przed pójściem do łóżka zaciągnęła rolety,
jej plan wyspania się za wszystkie czasy nie spaliłby na
panewce. Ale po dzikiej awanturze, którą z pewnością
6
słychać było na pół bloku, zupełnie o tym zapomniała.
Szczerze mówiąc, nie myślała o niczym innym, tylko
i wyłącznie o tym, że nie może doczekać się, aż to wszystko się wreszcie skończy.
Na całe szczęście to już niedługo, pomyślała z niechęcią, zwlekając się z łóżka, i z miejsca poślizgnęła się na
rozsypanych kartkach poniewierających się na wypastowanej na błysk podłodze.
– A niech to szlag i sto diabłów porwie! – parsknęła
wściekle, z trudem odzyskując równowagę.
– Wstałaś już? – Drzwi od pokoju otworzyły się na
oścież.
Antolka nawet nie spojrzała w ich stronę. Nie musiała. Doskonale wiedziała, co zobaczy. Idealnie odprasowany kostiumik. Idealną fryzurę. Idealny makijaż. I zimne,
obojętne oczy. Wolała oszczędzić sobie tego perfekcyjnego widoku.
– Dziecko, ależ ty masz tutaj chlew. – Usłyszała cmoknięcie pełne dezaprobaty i oczami wyobraźni zobaczyła
czerwone usteczka układające się w ciup i wydające ten
wiele znaczący dźwięk. – Przejrzałaś chociaż te foldery?
Dziewczyna odruchowo spojrzała na walające się pod
nogami kartki. Nie, nie przejrzała ich. Nie, nie zamierzała nawet do nich zerknąć. I nie miała zamiaru informować o tym swojej matki.
7
– Antolka, mówię do ciebie! Może byś na mnie popatrzyła i z łaski swojej odpowiedziała!
– Mamo, ale po co?! Nie dalej jak wczoraj kazałaś
mi zamilknąć i słuchać. Bo mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Tak? Szczególnie jak jest się głupią, nie
znającą życia dziewuchą. Taką jak ja. Dobrze zapamiętałam? – Antolka ostentacyjnie odwróciła się tyłem do
drzwi i wbiła wzrok w widoczny za oknem trawnik.
– Dziecko, ty mnie wpędzisz do grobu!
– Nie obiecuj, nie obiecuj – mruknęła Antolka, przewracając oczami.
– Ale o co ci chodzi? Zupełnie cię nie rozumiem! Przecież dałam ci wybór!
– O tak, wybór! Pomiędzy dżumą a cholerą! Jesteś
taka wielkoduszna, że aż się niedobrze robi!
– I wracamy do początku! Jakbym słuchała wciąż tej
samej zdartej płyty! Myślałam, że w ciągu nocy ochłoniesz, przemyślisz co nieco, że się dogadamy! Ale widzę, że nic z tego. Jak zwykle jesteś uparta jak osioł! Co
ty sobie wyobrażasz? Wydaje ci się, że skoro skończyłaś
osiemnaście lat, to możesz robić, co ci się żywnie podoba? O nie, moja droga! Pełnoletność to nie to samo co
dorosłość! Dopóki mieszkasz pod moim dachem i jesteś
na moim utrzymaniu, to ja decyduję! Słyszysz?! Ja! – Głos
matki zawibrował piskliwie w jej uszach.
– Tak, znam to na pamięć! – parsknęła rozeźlona Antolka. – Przed momentem wspominałaś coś o zdartej płycie! Widzisz, jaka matka, taka córka!
– Dobrze, chciałam wyciągnąć do ciebie rękę, zacząć
ten dzień inaczej, ale widzę, że to niemożliwe. Wrócę
z pracy, to jeszcze porozmawiamy. Na spokojnie – oznajmiła stanowczo, biorąc głęboki wdech.
Już to widzę! Musiałby się zdarzyć niewiarygodny cud,
pomyślała dziewczyna i odetchnęła z ulgą, słysząc dźwięk
zamykanych drzwi. Po chwili w zamku skrzekliwie zgrzytnął klucz, a na klatce schodowej zastukały obcasy.
– Dzięki Bogu za absorbującą pracę, chorą ambicję
i podupadających na zdrowiu! – mruknęła Antolka pod
nosem.
I nagle znienacka przypomniała sobie siebie sprzed
lat…