Sądzicie pewnie, że szachy to powolna i spokojna gra. Nic bardziej mylnego. W stwierdzeniu Arthura Conan Doyle'a: "Dziesięć morderstw nie mieści w sobie tyle zbrodni, ile jedna partia szachów" nie ma grama przesady. Z takiego założenia wyszedł Piotr Bojarski, pisząc piątą już książkę serii powieści kryminalnych o śledczym Zbigniewie Kaczmarku, których akcja osadzona jest w przedwojennym Poznaniu. Tym razem autor przenosi poznańskiego szkieła do roku 1928. Historia rozgrywa się na przestrzeni czterech grudniowych dni z niezbyt przyjemną pogodą. Bojarski znacznie Binia odmłodził, ale kilogramów raczej niewiele mu odjął. Poza tym to ten sam choleryczny, ale uparty i wytrwały w dążeniu do celu Kaczmarek. Jeszcze nie komisarz, ale trzydziestoletni aspirant u progu policyjnej kariery. Nie to jednak jest najważniejszą różnicą w porównaniu z poprzednimi tomami autorstwa Bojarskiego. Wcześniej powieści rozpoczynały się od znalezienia nieboszczyka, a czytelnikowi towarzyszyło przez cały czas pytanie: Kto zabił? Tym razem, przewracając kolejne strony książki, będziemy się zastanawiać: Kto chce zabić? Kto czyha na życie arcymistrza szachowego Aleksandra Alechina, który rozegra niebawem symultanę w hotelu Bazar. Kto podrzuca niepokojące anonimy szanowanym obywatelom miasta? Na dodatek w wyniku wyjątkowo nieszczęśliwego zdarzenia młody śledczy musi samodzielnie poprowadzić sprawę. Kaczmarek niewiele ma czasu, a krąg podejrzanych spory. Potencjalni rywale Alechina zazdroszczący mistrzowi sławy? Jakiś szaleniec? Sowieci? Wszak Rosjanin opuścił swój kraj po przejęciu władzy przez bolszewików. A może to tylko pogróżki? Jedno jest pewne. Jeśli arcymistrz w jakikolwiek sposób ucierpi, będzie to oznaczało międzynarodową kompromitację i blamaż dla Poznania, a Kaczmarek zapłaci swoją karierą. Tłem dla kryminalnej zagadki jest Poznań w bardzo ważnym momencie swojej historii. Miasto tuż przed PeWuKą, dynamicznie rozwijające się pod okiem gospodarza Cyryla Ratajskiego. Młode państwo polskie ma dopiero 10 lat, a wspomnienia o powstaniu wielkopolskim czy wojnie polsko-bolszewickiej są bardzo świeże. To także miasto dwa lata po zamachu majowym, który podzielił kraj politycznie, a endecki Poznań znalazł się w opozycji do sanacyjnej Warszawy. Bojarski zabiera nas na spacer ulicami tamtego Poznania, odtwarzając panujący wówczas klimat z taką starannością, że poczujemy się, jakbyśmy podróżowali w czasie. Zajrzymy m.in. do "Grandki", której już nie ma, spędzimy sporo czasu w Bazarze - dziś powracającym do dawnej świetności. Spotkamy autentyczne postacie tworzące wartość miasta, jak: Arthur Rhode, Wacław Ławrentjew, Edward Kujaciński, Marian Steifer. Pojawi się też, jak w każdej powieści Bojarskiego, Ślepy Antek, który niedawno doczekał się swojego zaułka na Chwaliszewie. W tak zarysowanym przez Bojarskiego otoczeniu aspirant Kaczmarek ściga się z czasem i z tajemniczym "kartkopisarzem". Stawką jest życie szachowego arcymistrza. Czy będzie szach i mat? Dla kogo?