Opis
Rudolf Reder był jednym z dwóch więźniów (drugim był Chaim Hirszman), którzy przeżyli obóz zagłady w Bełżcu. W obozie w Bełżcu zamordowanych zostało ponad 450 tys. osób. W 1946 roku ukazała się wstrząsająca relacja Redera z obozu zagłady pt. „Bełżec” opublikowana staraniem Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie Reder po wojnie wyemigrował z Polski i zmarł w zapomnieniu w Toronto w 1968 roku.
10 sierpnia 1942 roku we Lwowie rozpoczęła się tzw. wielka akcja. W ciągu niespełna dwóch tygodni Niemcy i ich ukraińscy kolaboranci zamordowali blisko 2 tys. Żydów, a kolejnych 38–40 tys. wywieźli do obozu zagłady w Bełżcu. Gdy rozpoczęło się „wysiedlenie”, Reder ukrył się u znajomej ukraińskiej rodziny. Prawdopodobnie owi znajomi wydali go jednak Niemcom. Został aresztowany 16 sierpnia. Zabrano go do koszar SS na Podzamczu, a stamtąd do obozu przy ul. Janowskiej. Następnego dnia transportem ze stacji Kleparów został wywieziony do obozu w Bełżcu.
Po przybyciu do Bełżca zdołał uniknąć natychmiastowej śmierci w komorze gazowej. Prawdopodobnie przesądziła o tym jego znajomość języka niemieckiego, a także fakt, iż w czasie „selekcji” podał się za maszynistę-montera. Z transportu, w którym znajdowało się około 6,5 tys. lwowskich Żydów, oszczędzono jeszcze tylko siedmiu mężczyzn. Reder spędził w Bełżcu trzy miesiące. Pracował przede wszystkim na terenie obozu II, czyli w strefie zagłady, w której znajdowały się komory gazowe i masowe groby. Jako fachowiec zaliczał się do grona uprzywilejowanych więźniów (Hofjuden) i prawdopodobnie miał dostęp także do innych stref obozowych. Jednym z jego zadań była konserwacja silnika, którego spaliny wykorzystywano do mordowania ofiar. W ten sposób miał bezpośredni dostęp do komór gazowych i stał się naocznym świadkiem dokonywanego w Bełżcu ludobójstwa.
Nieustalonego dnia w listopadzie 1942 roku w towarzystwie kilku członków obozowej załogi został wysłany do Lwowa, aby pomóc w zakupie blachy. W pewnym momencie esesmani pozostawili go w samochodzie pod strażą wachmana Karola Trauttweina. Wykorzystując fakt, iż strażnik zasnął, Reder uciekł, przetrwał w ukryciu do lipca 1944 roku, kiedy to Lwów został ponownie zajęty przez Armię Czerwoną. Był jednym z zaledwie dwóch uciekinierów z Bełżca, o których można z całą pewnością powiedzieć, że udało im się przeżyć wojnę. Prawdopodobnie mając w pamięci doświadczenia z lat 1939–1941, w kontaktach z władzami sowieckimi podawał się za robotnika. Wkrótce wraz z Borkowską opuścił Lwów i przeniósł się do Krakowa. Losy jego rodziny pozostają nieznane; prawdopodobnie Zagładę przeżyła tylko córka Zofia.
Wkrótce w związku z prowadzoną przez komunistyczny reżim „bitwą o handel” stał się ofiarą szykan i represji. 7 kwietnia 1949 roku decyzją Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym został aresztowany. Po miesięcznym pobycie w areszcie zwolniono go za kaucją. 1 sierpnia tegoż roku został ponownie aresztowany, tym razem pod zarzutem wręczenia łapówki funkcjonariuszowi milicji. Spędziwszy ponad miesiąc w więzieniu Montelupich, został zwolniony za kaucją w wysokości 400 tys. złotych. W międzyczasie Komisja Specjalna zamknęła jego zakład. Ostatecznie wyrokiem Sądu Okręgowego w Krakowie z 11 kwietnia 1950 roku został uznany za winnego przekupienia milicjanta i skazany na karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
W lutym 1946 roku staraniem Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie opublikowano relację Redera, zatytułowaną Bełżec. Wstępem opatrzyła ją dr Nella Rost. Publikację wydano w nakładzie 6 tys. egzemplarzy.
Wspomnienia Redera posiadają unikalną wartość historyczną, gdyż są jedyną kompletną relacją spisaną przez ocalonego więźnia Bełżca”.