Opis
Tych, którzy mieli szczęście śledzić ostatnie dni złotej ery tenisa, i tych, którzy tylko o niej słyszeli, Steve Tignor przenosi w tamten elektryzujący, a zarazem odurzający czas. Świat pełen porywających meczów i największych osobowości, jakie widziały korty. To opowieść inteligentna, zabawna, smutna, czasem pełna słodyczy. Taka jak sama gra"".Mary Carillo""Steve Tignor - piszący o tenisie z taktem, przy tym błyskotliwie i krytycznie zabawnie - pokazał, co potrafi. Mistrzowskim przekazem znawcy przedmiotu sprawił, że czytelnik nie wie, gdzie wolałby być: na trybunach kortu podczas jednego ze spotkań Borga z McEnroe czy z oboma na bankiecie w Studio 54"".Jon WertheimW 1981 r. w ostatnim meczu US Open Björn Borg, stoicko spokojny Szwed, najbogatszy i najsławniejszy tenisista w dziejach, przegrał finałowy pojedynek z niepokornym młodym rywalem: Johnem McEnroe. Podszedł do siatki, bez słowa uścisnął dłoń Amerykanina i zniknął z tenisa, w którym dominował przez dekadę.Nikomu wówczas nie przyszło do głowy, że właśnie kończy się epoka, którą w znacznej mierze tworzyli Borg i trzej pozostali półfinaliści US Open 1981: McEnroe, Jimmy Connors i Vitas Gerulaitis. Wcześniej, przez niemal sto lat trawniki kortów zarezerwowane były dla zamożnych amatorów, dżentelmenów. W 1968 r. do gry dopuszczono zawodowców, co na zawsze odmieniło jej oblicze. Na lata 70. przypadł zaś tenisowy boom. Dzięki charyzmatycznym młodym graczom przybywało tenisistów, a dyscyplina sięgnęła szczytów popularności. Ostatni turniej owej złotej ery - US Open 1981 - stał się kanwą do przedstawienia życia i kariery tenisistów, dzięki którym tak bardzo zapadła ona ludziom w pamięć. Szweda zwanego Lodowym Borgiem, skrzętnie ukrywającego kipiące w nim emocje. McEnroe, nieznośnego geniusza i ""zabójcy"" idola. Dzieciaka z robotniczych dołów - Connorsa, który piekielnymi uderzeniami obdzierał piłkę ze skóry. Ilie Năstase, rumuńskiego błazna, przekraczającego granice przyzwoitego zachowania i smaku. Gerulaitisa, czarującego nowojorczyka, stałego bywalca Studia 54. I Ivana Lendla, czeskiego robota, zwiastuna dynamicznej przyszłości tenisa. Jeden dobrze prosperował, innemu się upiekło, jeszcze inny przegrał z kretesem. Ale żaden nie zostanie zapomniany.