Opis
Bohaterka książki – córka, żona, matka boryka się z wieloma problemami jakie stawia przed nią życie. Największą zmorą okazuje się alkohol, który od niewinnego picia tak dla przyjemności przy okazji np. oglądanego filmu przeradza się w nałóg. Miłość matki, dzieci, niezwykłe zaufanie Bogu i pomoc wielu osób pomaga bohaterce zmienić kierunek swojej wędrówki i podążać w stronę światła. Bohaterka z pokorą, a do tego pełna determinacji odsłania przed czytelnikiem swoją psychikę. Takimi słowami autorka zwraca się do czytelnika w tekście zamieszczonym na czwartej stronie okładki: Myślałam, że na zgliszczach, jakie mnie ogarnęły, powstanie coś trwałego, jednak to był dopiero początek drogi i uzyskując od Boga wolność, przekonałam się, jak daleko potrafię zajść w swojej nędzy i jak wiele znieść niedoli. Niedawno podczas modlitwy usłyszałam: „jesteś dobra”. To zupełnie coś innego, niż mówi mi świat. Pisząc tę książkę, chciałabym właśnie ukazać, jaka siła może być w człowieku wykluczonym. Książka jest swego rodzaju pamiętnikiem, spowiedzią, również prośbą o wybaczenie i dającą nadzieję ufnością, że nie ma przypadku, że wszystko jest po coś. W połowie książki oddaję Ci, Czytelniku, głos i poddaję się Twojej ocenie. Czy warto nagim stać pośród świata?
Małą furtką wprowadzającą czytelnika w świat bohaterki książki jest wiersz zatytułowany „Tyle jest dróg” napisany przez ciocię autorki – Helenę Wojtowicz. Na pierwszych stronach książki autorka słowa wdzięczności kieruje do swoich najbliższych, przyjaciół, znajomych – ludzi, którzy odegrali w jej życiu szczególną rolę.
Książka w poręcznym formacie, druk na lekkim ecco papierze zachęca, aby zabrać ją z sobą i jej treścią wypełnić swój czas.
Fragment:
… Rano nastawiłam kawę i zrobiłam śniadanie, usiedliśmy w kuchni. Kolega siedział przy stole tyłem do mnie, ja stałam za nim przy oknie. W pobliżu zobaczyłam nóż i usłyszałam wewnętrznie stanowczy nakaz, aby go nim dźgnąć. Zadrżały wszystkie członki i byłam już o sekundę od tego, ale kolega odwrócił się do mnie i uśmiechnął tak niewinnie, a jego oczy były takie szczere, że mnie to zaskoczyło... I ten moment zaskoczenia uratował jego i moje życie. Na moment czas się zatrzymał. Bo nie wiem, jak bym z tym żyła do końca moich dni.
Po śniadaniu rozstaliśmy się, a ja znów zostałam sama w moim „grobie”. Teraz już myśli nie bawiły się w ceregiele, stały się głosami, które z potworną mocą przeklinały. Dziwiło mnie to, bo ja używałam takich słów naprawdę sporadycznie. Demon się rozszalał, a ja nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie wychodziłam z domu, więc nie wiedziałam, że to, co słyszę, jest tylko, albo aż, w mojej głowie.
Przyszedł dzień szósty. Po południu stanęłam przy oknie i wyjrzałam na rozpościerającą się łąkę, była zielona. Tego dnia, w tym oknie, zrozumiałam, że to, co się ze mną dzieje, jest przeznaczone dla mnie i w całej tej walce, jaka się właśnie we mnie toczyła, muszę coś zrobić. Od głosów usłyszałam, że toczy się walka dobra ze złem, jakkolwiek było to złudzenie, walka trwała. W jednej chwili zrozumiałam, że powinnam pójść do kościoła i się wyspowiadać. Nie byłam u spowiedzi już prawie pięć lat…