Sentymentalna i humorystyczna podróż do czasów PRL-u
Kolejna część cyklu "Zza zasłony czasu" zabiera nas w podróż do lat osiemdziesiątych, podczas której poznamy realia OOC, czyli Oddziałów Obrony Cywilnej. Autor, jedyny wówczas cywil wśród kadry wojskowej, pełnił w tejże placówce funkcję zastępcy komendanta ds. wychowawczych. Dzień w dzień starał się wypełniać swoją rolę najlepiej, jak potrafił, ale zadanie to nie należało do łatwych. Próby zaznajomienia junaków z podstawową wiedzą o Polsce i świecie, walka z alkoholem, ściąganie podopiecznych z samowolnych oddaleń, reagowanie na nagłe zaburzenia psychiczne czy bójki - na tym, w dużej mierze, skupiała się praca kadry oddziału. Dzięki barwnym, pełnym zabawnych anegdot wspomnieniom, mamy okazję przyjrzeć się z bliska realiom PRL-u, w których absurd gonił absurd, oraz zadać sobie pytanie: Czy na pewno dzisiaj tak wiele się zmieniło?
"- Pokrótce wprowadzę. OOC, znaczy oddziały obrony cywilnej, istnieją już długo. Są przy wojsku, straży pożarnej, w szpitalach i różnych fabrykach. Półtora roku temu powołano je też w ramach struktury OHP, kiedy przeszły one pod wojsko. (...) To są proste chłopaki, trzeba ich trochę z historii podciągnąć, poopowiadać, co się w kraju i na świecie dzieje. Większość z nich szkołę podstawową tylko ukończyła, i to nie na piątkach. - Zawahał się, ale dokończył: - Czasem też są problemy z nimi, jak wszędzie. Wiadomo, są młodzi, to się nieraz posprzeczają. Wtedy trzeba to załatwić i rozliczyć."
- Liczę się z tym. - Lekko się uśmiechnąłem. - Nie wchodzę do kółka różańcowego.
- To wchodzi pan, jak rozumiem - podsumował retorycznie. Wstał i uścisnął mi rękę. - Witamy w gronie naszej kadry.