Czy wspominałem że Cię potrzebuję?
Drugi tom popularnej trylogii o zakazanej miłości. Od pamiętnych wakacji w Santa Monica upłynęły już dwa lata. Eden i Tyler nie widzieli się przez ten czas, dla dobra rodziny próbując zapomnieć o uczuciu, jakie się między nimi zrodziło. Gdy jednak spotykają się w Nowym Jorku, by spędzić tam wspólnie kolejne lato, nie potrafią udawać. Oddaleni od przyjaciół i rodziców, sami wśród niezliczonych atrakcji Wielkiego Jabłka, zaczynają rozumieć, że ich miłość wykracza poza zwykły wakacyjny flirt. Teraz czas na zmierzenie się z rzeczywistością i kilka ważnych postanowień. Jak zareaguje na nie rodzina? Czy związek Eden i Tylera przetrwa katastrofalne skutki ich decyzji?
Fragment książki
(...) Gucci trąca łapą moją nogę, kiedy opieram się o walizkę i w rozgorączkowaniu wyglądam przez okno w pokoju gościnnym. Dochodzi szósta rano i przed chwilą wzeszło słońce. Dwadzieścia minut temu patrzyłam, jak mrok się rozprasza i zachwycałam się widokiem ulicy, gdy pierwsze promienie słońca odbijały się od samochodów zaparkowanych wzdłuż chodnika. Dean powinien tu być lada moment.
Zerkam na wielkiego owczarka niemieckiego u moich stóp. Pochylam się i drapię go za uszami, aż odwraca się i drepcze do kuchni. Mogę znów wyglądać przez okno i odhaczać w pamięci listę rzeczy, które spakowałam, ale to jeszcze bardziej mnie stresuje. Zamiast tego kładę walizkę na podłodze i ją otwieram. Przetrząsam stertę szortów, trampki Converse, kolekcję bransoletek.
– Wierz mi, Eden, masz wszystko, czego potrzebujesz.
Nieruchomieję z rękami w walizce i podnoszę wzrok. Za kuchennym blatem stoi mama ubrana w szlafrok i patrzy na mnie z rękami splecionymi na piersi. Ma tę samą minę, którą widzę u niej od tygodnia. Na wpół zmartwioną, na wpół poirytowaną.
Wzdycham, upycham wszystko z powrotem w walizce, zamykam ją i stawiam na kółkach. Prostuję się.
– Po prostu się denerwuję.
Nie bardzo wiem, jak opisać to, co czuję. To oczywiste, że się denerwuję, bo nie mam pojęcia, czego powinnam się spodziewać. W ciągu trzystu pięćdziesięciu dziewięciu dni wiele mogło się zmienić. Wszystko może wyglądać inaczej. I to mnie przeraża. Ale boję się też tego, że nic się nie zmieniło. Że kiedy go zobaczę, wszystko wróci ze zdwojoną siłą. Tak to już jest z odległością: albo sprawia, że oddalasz się od kogoś, albo uświadamia ci, jak bardzo go potrzebujesz.
Tymczasem po prostu nie mam pojęcia, czy tęsknię za swoim przybranym bratem, czy za osobą, w której byłam zakochana. Trudno powiedzieć, bo to jeden i ten sam człowiek.
– Więc przestań – mówi mama. – Nie masz powodów, żeby się denerwować. – Wchodzi do pokoju z Gucci przy nodze, a potem wygląda przez okno, mrużąc oczy, i przysiada na poręczy kanapy. – Kiedy przyjedzie Dean?
– Jest w drodze – odpowiadam ze spokojem.
– Mam nadzieję, że nie utkniesz w korku i nie spóźnisz się na samolot.
Zaciskam zęby i odwracam wzrok. Mama od samego początku była przeciwna temu pomysłowi. Nie chce marnować ani chwili, a wyjazd na sześć tygodni to jej zdaniem trwonienie czasu. To nasze ostatnie miesiące razem, zanim jesienią przeprowadzę się do Chicago. Mama zachowuje się tak, jakby już nigdy więcej miała mnie nie zobaczyć. Co, oczywiście, nie jest prawdą. Zaraz po egzaminach semestralnych wrócę na lato do domu.
– Naprawdę jesteś aż taką pesymistką?
W końcu się uśmiecha.
– Nie jestem pesymistką, po prostu jestem zazdrosna i odrobinę samolubna.
W tej samej chwili słyszę nadjeżdżający samochód. Nie muszę sprawdzać, żeby wiedzieć, że to Dean. Delikatny pomruk silnika cichnie, gdy samochód wjeżdża na podjazd. Jack, facet mojej mamy, zaparkował furgonetkę bliżej domu, wyciągam więc szyję, żeby lepiej widzieć. (...)