Wojny nie wybuchają dziś, niespodziewanie. Przygotowania do agresji trwają często latami, są skrupulatnie kreślone przez decydentów, a społeczeństwa przygotowuje się do tego, by w pełni akceptowały zbrodnicze zamiary rządzących. Ci uczą ludzi nienawiści, wypaczają pojęcie patriotyzmu, budują przekonanie o wyższości własnego narodu, często zaprzęgając do swoich działań religię. Transcendencja i przekonanie o nieuchronności pewnych zdarzeń, zestawione z poczuciem misji umocniły także Władimira Putina i jego popleczników, szykujących się do odbudowy wydumanego imperium. Zapominając, że Związek Radziecki był kolosem na glinianych nogach i nie dostrzegając słabości Rosji, Putin dokonał zamachu na wolność Ukrainy, destabilizując zarazem sytuację nie tylko w Europie, ale i na świecie. Dla niektórych wojna ta stała się zaskoczeniem, ale powinniśmy poszukać odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywiście takim była. Czy rosyjski prezydent od lat nie mówił nam o swoich zamiarach? A co za tym idzie możemy rozważyć, czy nie mówi nam o nich i dziś.