Opis
Jeszcze mały traktat o ptakach. Oswojenie, jakie bywało
sensacją dla nas w Londynie, to zero w porównaniu do
Monachium. Nagle, od roku (kto zaczął pierwszy naturalnie
nie wiadomo) wszystkie trzy gatunki sikor (bogatka, modra
i czarno główka) zaczęły jeść z ręki. Wchodzisz do parku (my
mamy olbrzymi: Nymphenburg), a niektóre wprost nalatują
na ciebie i nie dają przejść. Naturalnie trzeba znać ich
charakter: to dla nich sport, bo żarcia mają o tej porze pod
dostatkiem i są owadożerne. Ale nie! One muszą koniecznie
jeść z ręki bułkę, albo konopie. Doszły do tego, że konopie,
które jak wiesz nie łuszczą, jak ziarnojady, lecz kują kują
tobie w palcach. Moja żona zrobiła się entuzjastką ptaków.
Dla niej to też największy sport, a rekord dotychczasowy:
sześć sikorek jednocześnie na jednym ręku! Trochę ociągając
się, poszły za sikorkami kowaliki. Ale te jak krokodyle:
nie ruszy się z dłoni, dopóki nie nabierze 4-5 ziarnek konopi
i wtedy dopiero odlatuje na drzewo, aby je kuć.