Klemens Rudziński zginął od ciosu sztyletem w plecy. Samobójstwo nie wchodzi w grę; ponadto sama broń była nietypowa nieporęczna, z niewygodną rękojeścią i dziwnie wyważona. Pokój, gdzie znaleziono ciało, był zamknięty na zamek i rygle w sposób uniemożliwiający nawet bardzo zmyślnemu przestępcy ucieczkę po dokonaniu zbrodni i zamknięcie go od zewnątrz. Okno także było solidnie zabezpieczone kratami, a żadna z szyb nie została wybita. Dodatkowo posesji strzegł groźny pies, którego nawet domownicy się bali. Dlaczego zmarły zamienił swój gabinet w istną fortecę? Milicja nie może znaleźć żadnego punktu zaczepienia w tej dziwnej sprawie.