Czytając listy Henryka Berezy, pytam, z jakim rodzajem tekstu mam właściwie do czynienia? Z literaturą? Czy raczej z dokumentem o walorach artystycznych? Traktować go jako materiał (auto)biograficzny? A może po prostu kolejny zestaw danych dla badaczy-literaturoznawców oraz wszystkich berezologów? Być może każda z zaproponowanych odpowiedzi jest po części prawdziwa. Wychodzę jednak z przeświadczenia, że jest to literatura sensu stricto, dopracowana na płaszczyźnie konceptualnej, pisana ze świadomością i wyczuciem konwencji.
Wśród wszystkich możliwości lekturowych tych epistoł, najpiękniejszą jest właśnie ta, którą pozbawi się zaplecza metodologicznego, ta, przy której nie trzeba korzystać z literackich narzędzi, przy której można zapomnieć o wszelkich teoriach i dyskursach, a skupić się po prostu na człowieku myślącym refleksyjnie: o swojej przeszłości, swoich wyborach i decyzjach, do samego końca, do ostatnich dni będącym drogowskazem, a także bliskim przyjacielem dla wielu pokoleń pisarzy i krytyków literackich.
Listy Henryka Berezy być może tak samo jak obcowanie z nim otwierają okna na światy, o istnieniu których nikt by nawet nie pomyślał.