Opis
Marek Czuku należy do tych autorów, którzy uświadamiają sobie, iż nie są głosicielami własnych prawd objawionych na pustyni, ale spadkobiercami wielu nagromadzonych przez wieki głosów cudzych, pośród których dopiero muszą mozolnie odnajdywać głos własny. Już od początku lektury tomiku obserwujemy więc zagęszczenie odwołań intertekstualnych w mnogości cytatów i parafraz, o które potyka się poeta podczas przechadzek przez mieszane lasy tradycji literackiej i historii języka. W opresji wielostronnych uwikłań rodzi się zatem potrzeba ucieczki z labiryntu biblioteki w poszukiwaniu świeżych doznań, za którymi mogłyby podążyć słowa jeszcze nie zużyte. Opis codzienności pozaksiążkowej może być wietrzeniem zatęchłego skarbca kultury polskiej i europejskiej. Migawkowe zapisy zdarzeń, ulotne obserwacje i zachwyty mogą także spełnić transcendentną tęsknotę opartą na wierze w niewyrażalne. Reportażowe strzępy obserwowanej rzeczywistości podszywa jakieś marzenie epifanii. Czysty horyzont sztuki słowa okazuje się jednak mirażem. Wędrówka poetycka Marka Czuku nie ma końca, ale to czyni z niej tyleż wyjątek co regułę. Jako świadectwo rozterek artysty nie ma innego celu niż ten największy – ciągłe poszukiwanie. Czego? Może przeźroczystości słowa, przez które, niby przez tytułową szybę, widać wszystko.
z posłowia Piotra Michałowskiego