W moim rodzinnym domu każdy miał swoją rolę. Tato od zawsze dbał o całe gospodarstwo, mama opiekowała się domem i dziećmi, a dziadkowie troszczyli się o nasze pasje i hobby, zarażając nas miłością do sztuki. Wspólne muzykowanie i twórcze działania ukształtowały mój charakter oraz podejście do świata i ludzi. A najpierwdziwsze życie rodzinne od zawsze toczyło się u nas w kuchni, Każdy z domowników w moim rodzinnym Uniejowie ma swoje stałe miejsce przy stole. Nawet goście wiedzą, że nie ma u nas krzeseł bezpańskich - każdy ma właściciela, komuś jest przeznaczone, nie tylko od święta, ale i na co dzień.
Tradycje kulinarne w naszej rodzinie zawsze był bogate. Wspólne biesiadowanie łączyło i tworzyło silną wieź, a przepisy i receptury w naturalny sposób był przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nauka gotowania przycodziła mi z lekkością, bo ciekawska natura i wiecznie dopisujący wilczy apetyt zawsze kazały mi zaglądać do gara i zadawać pytania w oczekiwaniu na obiad. I chociaż pierwsze samodzielne danie, które pamiętam, to zupełnie niejadalna zupa z ziemi, to właśnie ten dziecięcy eksperyment był impulsem do tego, żeby pokochać gotowanie i spróbówać swoich sił w prawdziwej kuchni. Tak bardzo przypadło mi to do gustu, że eksperymentuje do dziś. Ale mimo, że moja wiedza na temat gotowania ciągle się psozerza, nadal większość ulubionych dań, które przydządzam, jest osadzona w tym, czego przed długie lata nauczyła mnie mama.
W naszej rodzinie nie było ani jednego zawodowaego kucharza, choć w gruncie rzeczy kucharzem był każdy beze wyjątku. Każdy gotował, by żywić swoją rodzinę, i takiemu podejści do sztuki kulinarnej hołduję także ja. Jest przeniknięte pasją i miłością - do produktów, do jedzenia i do jędzących.