Wspomnienia, które dają nadzieję i niezwykłą siłę. Tę książkę powinien przeczytać każdy z nas.
Wyobraź sobie, że pracując na pełnych obrotach, pewnego dnia dowiadujesz się, że masz chorobę Alzheimera… Czy można zapomnieć, jak się wykonuje manewr skrętu, dojeżdżając do skrzyżowania? Albo dobijać się do cudzego domu, uważając, że to własny? Czy naprawdę trzeba barykadować się w kuchni krzesłami, żeby z niej nie wyjść w trakcie gotowania? Czy da się zapomnieć o urodzinach własnego dziecka?
Wendy Mitchell też nie mieściło się to w głowie. Należała do ludzi, „którzy niczego nie zapominają. Imię raz spotkanej osoby pamiętała po upływie miesięcy, a nawet lat. W pracy podziwiano, jak potrafiła wszystko odtworzyć z pamięci”. Z czasem nawet proste czynności zaczęły jej sprawiać kłopoty. Ale choć przeszkody piętrzyły się jedna nad drugą, nigdy nie było tak beznadziejnie, żeby trzeba się było poddać.
I właśnie o tym jest ta książka – o życiu z demencją, ogromnym lęku przed utratą siebie i ciągłym wynajdowaniu sposobów, żeby przechytrzyć chorobę, która każdego dnia usuwa z pamięci część cennych informacji. Wendy Mitchell dowodzi na swoim przykładzie, że choć demencji nie da się pokonać, to można zrobić wiele, żeby z nią żyć, da się nawet napisać książkę, choć czasem trudno skończyć zdanie, bo ucieka główna myśl.
Prowadzę bloga już od dwóch lat. To dwa lata dzielenia się przemyśleniami i zapisywania zdarzeń w pamięci zewnętrznej. Przed demencją nawet nie czytałam żadnego bloga, a co dopiero mówić o prowadzeniu, lecz nigdy nie jest za późno na nauczenie się czegoś nowego, nawet w przypadku choroby mózgu.