Rozmowa Adama Suprynowicza i Tadeusza Wieleckiego to - by odwołać się do utworów kompozytora - obraz wielokrotny i liczne odnogi rozgałęzionych splotów. Jej dukt meandrycznie wyznaczają takie kwestie, jak muzyka jako wypowiedź, samoświadomość człowieka i artysty, nowoczesność i kryteria oceny dzieła sztuki, wspomnienia rodzinne, w tym te z czasów szarzyzny PRL-u i wyjazdów na Zachód, mikrotony i multifony, pieniądze, a nawet szósty dowód na istnienie Boga. Stale powraca festiwal Warszawska Jesień, której Wielecki był wieloletnim dyrektorem, za wszystkim zaś stoją ważni dla niego ludzie: rodzina, przyjaciele, współpracownicy i autorytety. I tak przędzie się nić tej rozmowy, raz ściegiem prędkim i żwawym, kiedy indziej refleksyjnym i nostalgicznym, a wyłania się z niej sylwetka kompozytora i kontrabasisty niestrudzenie sprawdzającego, jak by to powiedzieć - w jakiej formie przedstawić to, co niełatwo oddać ani słowem, ani gestem, ani dźwiękiem.