Opis
Trzymam ""Jaskółkę"" w ciasnym krążeniu parując ciosy jakimi ze wszystkich stron uderza gościnna chmura. Zewsząd oblepia mnie biała, wilgotna wata. Mądra, żywa ""Jaskółka"" uprzedza każde moje życzenie, każde drgnienie strzałek przyrządów, których cała bateria wytrzeszcza na mnie oczy, życzliwie informując. Wariometr melduje, że pędzimy teraz w górę z szybkością 8 /sek., siła bezwładności, która co chwilę wciska mnie w siodełko, mówi o zmianach prędkości. Na jednostajny szum szybowca nakłada się druga melodia w rytm podmuchów powietrza. To szarpie maskę maszyny w górę, to targa za skrzydło, wyrzucając z wąskiej strugi powietrza pędzącej nerwowo w górę. Szybkimi ruchami drążka gonię za wskazaniami przyrządów. I wyżej, wyżej. Wyżej... Na wysokości 3500 metrów chmura ma mnie wyraźnie dość. Zaczyna targać w górę i dół , a oszalały wariometr sam nie wie, co wskazywać.. Teraz trzeba prosić o pomoc inny przyrząd, który dotąd pozostawał w zapomnieniu - busolę. Należy jednak pamiętać, że jest to stwór złośliwy i trzeba z nim się obchodzić ostrożnie. Rozluźniam krążenie, tak, aby busola nadążała za obrotem szybowca i dopiero wtedy wyprowadzam do lotu prostego.