W latach dwudziestych nad Jordanem, w miejscu zwanym Ghassul – Kopiec Posłańca – rozpoczęto prace archeologiczne. W Kopcu odkryto ślady jednej z najstarszych osad starożytnego Bliskiego Wschodu. Na zwalonym murze uczeni ujrzeli różnokolorowe freski. Jeden przedstawiał "gwiazdę" przypominająca kompas, drugi bóstwo, które przyjmuje rytualna procesję. Na innych freskach widniały bulwiaste obiekty z wydłużonymi nogami i otworami przypominającymi oczy. Mógł to być "rydwan ognisty", który zabrał Eliasza do nieba. Samo miejsce zaś mogłoby być tym, z którego odszedł prorok. Kiedy się stoi na szczycie kopca, widać pobliską rzekę Jordan, a za nią w oddali Jerycho. Tradycja żydowska mówi, że prorok Eliasz powróci pewnego dnia i ogłosi nadejście Dnia Sądu.
W książce Dwunasta planeta twierdziłem, że ani tekst mezopotamski chaldejskiej Księgi Rodzaju, ani jego skrócona wersja biblijna nie są mitem lub alegorią. Moim zdaniem ich podstawą była w najwyższym stopniu skomplikowana kosmogonia, która korzystając z osiągnięć zaawansowanej nauki, opisała kolejne etapy tworzenia się Układu Słonecznego. Z przestrzeni zewnętrznej zabłąkało się w jego pobliże duże ciało niebieskie, które powoli wchodziło w jego zasięg, aż zderzyło się z jedną z planet.
W późniejszej książce z cyklu „Kroniki Ziemi", zatytułowanej Genesis jeszcze raz, wykazałem, że wszystkie o-siągnięcia naszej wiedzy astronomicznej potwierdzają sumeryjską opowieść, która w wyczerpujący sposób tłumaczy historię Układu Słonecznego; rozwikłałem zagadkę, dlaczego kontynenty mają swój początek tylko po jednej stronie Ziemi, po drugiej zaś rozciąga się niezmierzona pusta przestrzeń (Pacyfik); wyjaśniłem sposób powstania pasa planetoid i Księżyca; napisałem, dlaczego oś Urana jest nachylona, a Pluton ma niezwykłą orbitę etc, etc. Dodatkowa wiedza, którą zdobyliśmy dzięki badaniom komet, teleskopowi Hubble'a, próbkom gruntu z Księżyca (przywiezionym przez ludzi) i innych planet (zbadane przez sondy bezzałogowe) wszystko to nieustannie potwierdza nasze rozumienie sume-ryjskich przekazów.
Należy się zastanowić, czy nieustanne poszukiwanie tego, co ukryte, czasami pod płaszczykiem mistycyzmu, wyrasta nie tyle z chęci osiągnięcia boskosci, co z lęku przed tym, jaki los bogowie zgotowali rodzajowi ludzkiemu na swoich tajnych spotkaniach lub zapisali szyfrem, którego nie potrafimy odczytać.