Opis
W jaki sposób przejść od „Dzień dobry, w czym mogę pomóc?” do „Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie”? Gdyby Dante Alighieri żył w XX wieku, okrasiłby tą sentencją drzwi wejściowe do korporacyjnego biurowca. W "Kotce w korpo", wbrew tytułowi, nie znajdziecie jednak zajadłego pamfletu na seksistowskie praktyki prezesów zarządu, czy spowiedzi wypalonego ex-szczura. Spojrzenie Zosi, tytułowej „kotki” o czarnych włosach, bursztynowej skórze i zwinnych ruchach, pozostaje świeże i sięga znacznie dalej – ponad boksy w biurze obsługi klienta. Podróżuje do kresu nocek przy telefonie, kiedy ze słuchawki z równym prawdopodobieństwem popłynąć może ciąg wyzwisk, co prośba o bajkę na dobranoc. Plotki spod automatu do kawy puszcza mimo uszu, ignoruje biurowe romanse, by zatrzymać się na tym prawdziwym. Zawiesza spojrzenie na Krzysztofie, jej najważniejszej przygodzie, a ten odsłania przed nią świat z dala od abonentów, grafików, monitorów i portali społecznościowych; od osaczających nad źródeł coraz powszechniejszej nadwrażliwości elektromagnetycznej. Nowela Krzysztofa Sofulak podsuwa niebezpieczny pomysł, że życie na planetach poza zasięgiem lub bez dostępu do sieci też jest możliwe, choć nie sposób opisać je biurową nowomową. Za to ujmuje mądrością pszczół i ucieczką nie tyle na wieś, co do analogowej krainy dzieciństwa. Polega na pielęgnowaniu ciekawości poznawczej, chociażby wobec tajemnic starożytnej medycyny, jak i na odnajdywaniu czasu. Czasu dla siebie.