Opis
To książka babska, kobieca, dziewczyńska. Bardzo emocjonalna, ale też poddająca emocje intelektualnej oraz artystycznej obróbce. Jej bohaterki mają “problem z nietrzymaniem uśmiechu”, z trzymaniem wspierających relacji oraz puszczaniem tych toksycznych. Z obijaniem, a czasami tylko ocieraniem się o krawędzie drugiego człowieka, jego odrębnej wrażliwości, potrzeb, oczekiwań. Tym człowiekiem bywa facet, mężczyzna, chłopiec – czyli już z założenia przybysz z obcej planety. Bywa nim też jednak druga baba, kobieta, dziewczyna – na pozór siostra, a podskórnie rywalka czy manipulatorka. Jednak uwaga: to także dobra propozycja lektury dla mężczyzn kochających kobiety!
Weronika Górska (pisarka, poetka, publicystka, redaktorka)
Resting Bitch Face
To już koniec. Piszę do Ciebie ostatni raz. Dołożę starań. Będzie długo, ale ostatni raz. I nie dam się sprowokować odpowiedzią w cynicznym tonie. Ponieważ ten list nigdy do Ciebie nie dotrze. Piszę go autoterapeutycznie. Na Tobie stawiam krzyżyk, wielkości tego, który tkwi w Giewoncie. Krzyżyk na drogę. Będziesz miał z górki.
Tymczasem ab ovo. Sześć lat temu, w chwili małżeńskiego kryzysu tudzież pobocznych, przypomniałeś sobie o swojej byłej. Oui, c`est moi, Twoja Mag, dla reszty świata, w rozszerzonej formie – Magdalena, dla sióstr w odruchu czułości – Magduszka. Wielokrotnie odmieniana, porzucana, nadczuła struna światła, trwoniona przez Ciebie w różnych stronach świata.
Przypomniałeś sobie o naszych sprawach sprzed ponad dwóch dekad. Mieliśmy ognisty romans, który palił nas około sześć lat, z przerwami na Twoje eskapizmy każdego rodzaju. Byłeś moim znikającym punktem, króliczkiem, którego „nie o to chodzi, by złapać”. Zabawa nie dla mnie, o czym zyskałam wiedzę po kilku latach zadurzenia. Związek to nie był, choć chemia była. Mieszanka wybuchowa, implozje i eksplozje na przemian z zastojem lawy zwanej pożądaniem oraz moje nabrzmiałe od łez czekanie, kiedy Cię znowu zobaczę, mój Tezeuszu z dionizyjskiej łaski, w labiryncie miłosnych podbojów.
Postanowiłeś mnie odnaleźć po dwudziestu latach. Przypuszczalnie znużenie w małżeństwie już Cię miało aż po dekiel. Znaleźć kogoś to dziś banał. Czerwony Krzyż stracił zlecenia. Guglujesz i masz. Twoja eks jak na talerzu, na monitorze. Ścieżki do niej, jak nici do Ariadny, prowadziły przez socjo-portal. Gładko poszło. Tam na Ciebie czekałam, tam się wystawiłam na Twoje snajperskie sztuczki.
Napisałeś do mnie ostrożny list. Jakbyś go zlecił sekretarzowi z politologicznym wykształceniem i latami praktyki na placówkach dyplomatycznych. Dobrze pamiętałeś, jak się rozstaliśmy ponad dwadzieścia lat temu. Boleśnie nam nie wyszło, bo właściwie się nie znaliśmy. To znaczy znaliśmy się, ale tylko z łóżka. To za mało na więź. Twoje znikanie i moje problemy na kanwie tego znikania były głównym powodem, dla którego wszystko diabli wzięli. Byłeś skonfundowany moją decyzją o rozstaniu. Że przestało mnie już bawić Twoje wpadanie, kiedy najdzie Cię ochota, by następnego ranka wsiąść w to, czym akurat jeździłeś, i ruszyć w trasę. Mój Ty wilku stepowy, Odyseuszu bezzałogowy. […]