Opis
Od pierwszych minut rzuca się w uszy połączenie instrumentów na prąd z akustycznymi. Grają cymbały i klarnet, ale dominującą rolę w wiodącym utworze "Głód" przejmuje agresywna elektronika. Od tego natłoku partii w zwrotce piosenka przeskakuje w zwiewny, wyśniony refren. Trochę za długi, bo gubi się tu dramaturgia całości. Wolę zwrotkę, prostą jak cep, ale napierającą potężną partią syntezatora, przed którą uciekają mandola, klarnet, cymbały. Dyskoteka i ludowizna plus... oryginalny tekst z niezłą, prawie popową melodią. Słowa piosenki przypominają strumień świadomości, zabawę w skojarzenia. To daje słuchaczowi poczucie bliskości, ale nie uczestnictwa w rytuale Olszewskiej. Te słowa są do środka. Swoją drogą od jej tekstów niedaleko jest do tego, co robi aga_tre ze składu Drewnofromlas.
Oprócz singla jest jeszcze jeden równie długi, ponad sześciominutowy numer - "Dziewka". To kolejna hałaśliwa i przebojowa elektroniczna nawalanka. Zawiera teksty wygłaszane z pomieszaniem obojętności i dobitności charakterystycznym dla pewnego poety (z tego samego miasta), który wolałby, żeby jego nazwisko nie padło na tych łamach. Podoba mi się zwłaszcza fraza: "Szła dzieweczka sto lat, szła/zgubiła numer karty/bez ognia, bez kontaktu/na mapie nie ma takiej trasy". Ten numer to przysmak! Wreszcie trochę straszenia w ludowych klimatach.
I dalej w tym guście, i dalej w tym tonie. Szczególnie dobrze słucha się tych gwałtownych, jakby wyhodowanych z punka utworów przerobionych na modłę folkową i dyskotekową jednocześnie, choć lirycznym, powolnym i akustycznym piosenkom też trudno coś zarzucić. Kilka lat temu Robert Sankowski w kontekście Południcy! przywołał na tych łamach grupę Dead Can Dance. To było po ich debiutanckim albumie "Spóźnione wejście w XXI wiek". Teraz Południca! daleko odsadziła tamtą, też przecież ciekawą, płytę. Jest się z czego cieszyć.
Jacek Świąder