Opis
W sobotę 10 kwietnia 2010 r. po godzinie dziewiątej jak osłupiali patrzymy na pasek na ekranie telewizora: "Prezydent nie żyje". - Przecież prezydenci nie giną. Na pewno ich uratują. Znajomi wydzwaniają do tych wszystkich, którzy mieli lecieć z prezydentem do Katynia. Komórki milczą. Są ranni? Nadzieja gaśnie na widok płonących szczątków prezydenckiego samolotu. Milczymy. Bo co można w takiej chwili powiedzieć.
Co w nas zostanie z tych dni narodowej żałoby?
Aleksandra Klich