Opis
Jakub Wędrowycz drgnął nieznacznie, gdy nie wiadomo przez kogo wystrzelona kula urwała mu kawałek ucha i zagłębiła się w ścianie szopy. Brwi staruszka uniosły się lekko do góry. Rzadko się zdarzało, żeby ktoś go chciał zastrzelić, a zwłaszcza w taki piękny jesienny poranek, ale skoro ktoś właśnie usiłował to zrobić, nie było czasu do stracenia.
W następnym ułamku sekundy leżał już plackiem na ziemi, a jego własny rewolwer, odbezpieczony, tkwił w spracowanej dłoni. Kolejny pocisk zagłębił się w drzwi dobre pół metra od jego głowy. Jakub wydobył z kieszeni okulary i założył je na nos. Chwilę później rozbryznęła się ziemia, zasypując je dużą ilością piasku. Zaklął wściekle i zaczął się czołgać. Wróg, usadowiony nie wiedzieć gdzie, ale w każdym razie dość daleko, umilał mu pełzanie, wystrzeliwując kolejne pociski.
Fragment książki