Dla lepszego zrozumienia innych naprzód trzeba objąć siebie, wyjaśnić własne zagadki. Starożytni poszukiwali ich rozwiązania w granicach Logosu. To, co rzeczywiste, było dla nich rozumne, a co rozumne, rzeczywiste. Grek zmierzał w kierunku doskonałości, wyjątkowości, wyższości, stając się jeśli tylko los mu sprzyjał normą dla innych. Natomiast Żyd nad rozum przedkłada uczucie miłości do swych Stworzycieli Boga, ojca, matki, a także cześć, jaką ma dla Stworzenia. Wprawdzie podziela wraz z Grekiem umiłowanie Ziemi, lecz deprecjonuje niebiosa. Gwiazdy są głupie powiada nie ma w nich żadnej tajemnicy. Bóg Arystotelesa jest istotą myślącą jak myślący jest Bóg Biblii ale tylko istotą myślącą, co znaczy, że nie czuje, nie działa, że brak mu sił stwórczych życia. W przeciwieństwie do Boga Żydów, który stwarza świat istot martwych i żywych, Bóg Greków pozostaje doskonale bierny. Jest odwiecznym obłokiem myśli kontemplującej samą siebie.
Dla Żydów czas biegnie bezpowrotnie, zmierza w jednym i tym samym kierunku. Natomiast Grecy łączyli przemijanie z ruchem planet; dla nich czas nie był stratą i w wybranej chwili (kairos) mógł zmienić swój bieg i popłynąć do tyłu, powiedzmy, z zachodu na wschód (Epinomis, 987b). Ich czas zamykał się w naturalnych cyklach. Perspektywa eschatologiczna, właściwa żydowskiej wyobraźni religijnej, jest inna. Zawiera się w koncepcji odpoczynku po trudach bolesnej historii, stawania się ludzkiego ducha. Szabat mieści w sobie ideę końca historii, Eschatonu, który, jak Twarz Boga, pozostaje nieznany, ukryty w tym, co dopiero ma nadejść.