Książeczka macierzyńska pokazuje moment, gdy w życie klinem wbija się strata, która
jątrzy i która poraża myśli, czucie, ale też język. Byłoby ujmą dla Książeczki przedstawiać
ją wyłącznie jako opowieść o poronieniu i utracie słuchu. Mogliby wtedy przeoczyć ją ci,
którym te doświadczenia są obce, choć szarpnęły nimi przecież inne osobiste kryzysy. I tak
jak bohaterka Gorean chcieli wtedy zasnąć na kilka lat, nie umieli ustać na nogach, padali
na podłogę, krztusili się płaczem, a potem milkli na setki godzin, wbijając wzrok w ścianę.
Czytałam monolog nienarodzonego dziecka, dziecka z poronionej w dziewiątym tygodniu
ciąży, i słyszałam w nim relację z własnego, prywatnego kryzysu, który zgasił część mnie.
Ta książka o przeżywanych w ciszy tragediach mówi więc też o żałobie po przeszłym ja, tym
ja sprzed załamania. I choć daje nadzieję na przetrwanie, trudno po niej ochłonąć.
- Marta Syrwi