Wieści bywają różne: dobre i te drugie. Pierwsze łykamy jak pelikany ryby, a te drugie, cóż, udajemy, że ich nie ma, i nosimy ze sobą „nierozpakowane” albo przełykamy ślinę i na wdechu zaglądamy, co to życie nam właśnie daje i jaka droga przed nami się otwiera. Nowa? Znajoma? A może jedno i drugie splecione ze sobą wątkami z teraz i wtedy…
To się właśnie zdarzyło, kiedy autorka stanęła wobec potrzeby i konieczności pomocy chorej matce. Zanosiło się na kilkumiesięczny pobyt, stało się inaczej. I właśnie o tym jest ta książka. I jeszcze o powrotach i balansowaniu pomiędzy dwoma światami – na linie niewiedzy i bezsilności, kiedy to jedynym stałym elementem jest kolejny dzień w kalendarzu, bo wszystko inne płynie.