✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
Maryla była ładna, mądra, wesoła i kochała koty... I to właśnie te koty sprawiły, że przypadkiem poznała Gertrudę, sędziwą staruszkę, dzięki której Maryla została świętym Mikołajem. Jak to możliwe? Dowiecie się z pewnością czytając nową książkę Magdaleny Witkiewicz.
Listy pełne marzeń to książka inna od wszystkich pozycji świątecznych. Skupia się na czynieniu dobra, które powraca... Na spełnianiu marzeń dzieci. Tych drobnych marzeń, które mogą zmienić ich życie na lepsze.
Sama książka jest napisana lekko i przyjemnie się ją czyta. Ciężko było mi ją odłożyć. Czasem się śmiałam, a czasem zakręciła się łezka ze wzruszenia. Nie ukrywam, że to co robi Maryla, jest naprawdę godne podziwu i sama chętnie bym jej pomogła w tych "nielegalnych" akcjach. Postacie wykreowane średnio. Nie podoba mi się postać Janusza i sama Maryla trochę mnie denerwowała swoją zawziętością, ale pewnie bez takiej cechy charakteru jej plany skończyły by się jedynie na planach i nie przeszłyby do realizacji. Mimo wszystko byłam trochę zła, że nie daje sobie nic powiedzieć i wyjaśnić, by zakończyć wydarzenia z przeszłości. W całokształcie jednak, ciężko jej to zarzucać. Najlepiej wykreowaną postacią była dla mnie Gertruda. Pełna dobroci, mądrych rad, inteligenta - babcia idealna i wierzę, że tacy ludzie naprawdę istnieją.
Ta pozycja jest pełna ciepła, niewymuszonych mądrości i z ważnym przesłaniem. Drobny gest może odmienić ludzkie życie, może pomóc komuś w realizacji marzeń..., ale musimy też pamiętać, że nie zawsze. Czasem zamiast ryby, ktoś potrzebuje wędki, nawet jeśli sam jeszcze o tym nie wie. I to co wiemy już od dawna - dobro wraca zawsze, choć w najmniej spodziewanym momencie. Jestem tego pewna. Osobiście książka bardzo mi się podoba i polecam wam serdecznie.
Dziękuję @wydawnictwofilia za egzemplarz.