✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
W pracowniczej toalecie można znaleźć różne rzeczy.
Głównie sedes, szary papier toaletowy, umywalkę z odrobiną luksusu w postaci mydła, no i trupa. Znaczy się ten ostatni to raczej rzadki widok (chociaż w niektórych miejscach widok mydła pewnie jest większą niespodzianką), ale od czasu, do czasu jakiś się znajdzie. Najlepszym przykładem niech będzie tutaj trup redaktora wydawnictwa JaMas, który zostaje odnaleziony... na tronie vel sedesie. I właśnie jego odnalezienie daje początek najnowszej, przekomicznej i przewrotnej historii autorstwa Marty Kisiel!
Bo jak trup, to i śledztwo.
A jak trup w wydawnictwie, to śledztwo też, siłą rzeczy, musi zostać przeprowadzone w wydawnictwie! Ale, ale, drodzy Państwo, to nie jest jakieś tam pierwsze lepsze wydawnictwo – to wydawnictwo JaMas, którego właściciel lubi ciasteczka, urocza sekretarka ma na imię Arkadiusz i imponujący wzrost jakiś dwóch metrów, a grafik jest mistrzem miotania niemowląt w chustach. Do tego jest jeszcze zbliżająca się do emerytury kierowniczka, kolejna sekretarka, niewinne dziewczę w postaci Katarzyny, pracownicy pecha, no i ten biedny, niczego nieświadomy student na praktykach. No i oczywiście jest też trup, któremu życie dość gwałtownie zrobiło deadline.
Zadaniem przybyłych na miejsce zajścia zejścia starszemu sierżantowi Pozgonnemu oraz starszemu posterunkowemu Mogile jest przeprowadzenie, oczywistego w takich sytuacjach, śledztwa. Tyle, że dość szybko okazuje się, że w tej sytuacji... nie ma nic oczywistego! Masa pytań i niejasności, wiadro wody i towarzysząca mu sesja zdjęciowa, demony z przeszłości z nową pasją, stare spory, jedna bijatyka i blacha ciasta – to dopiero początek tego, co zgotuje im los w wydawnictwie ogarniętym przedpremierowa paniką.
W tym całym chaosie można być pewnym tylko jednego: będzie się działo!
„Nagle trup”, to zdecydowanie jedna z tych książek, której wydawcy powinni, z czystej przyzwoitości, dodawać do każdego egzemplarza pudełko chusteczek higienicznych i może jakieś zatyczki do uszu. Chusteczki oczywiście dla Czytelnika, żeby mógł w co ocierać łzy śmiechu, a zatyczki dla ewentualnych współlokatorów, albo nadwrażliwych sąsiadów, żeby nie musieli słuchać Czytelniczego rżenia śmiechu. Bo inaczej niż ze śmiechem, to tej historii nie da się czytać! Ba, co wrażliwsze osoby, mogą nim wybuchnąć już na... dedykacji! A im dalej w fabułę tym zabawniej!
Z pewnym niedowierzaniem muszę przyznać, że totalnie nie mam się do czego doczepić w tej książce! No nijak nie mam tutaj pola do manewru! Cudownie wykreowane postacie (ja to nawet trupa tutaj polubiłam!), bardzo przydatna rozpiska na samym początku, komiczna i jednocześnie intrygująca fabuła, wartka akcja, zaskakujące zwroty, przyjemny styl pisania... nawet okładka jest na wielki plus!
Także moi drodzy Państwo – z czystym sumieniem polecam (i niecierpliwością wypatruję ewentualnej kontynuacji, bo ta historia ma olbrzymi potencjał, który, jak dla mnie, tylko czeka by go rozbudować!).