"Historie maniaków" to zbiór opowiadań Romana Jaworskiego, opublikowany w 1910 roku. Składa się z sześciu utworów koncentrujących się na motywie szaleństwa i nietypowych osobowości. Poetycki styl i groteskowy charakter narracji stanowią o niezaprzeczalnej wartości literackiej tego różnorodnego zbioru. Autorem pierwszej recenzji tomu był Michał Sokolnicki, który nazwał opowiadania Jaworskiego twórczością "przemarzoną". Inni z kolei recenzenci akcentowali rolę brzydoty w utworach Jaworskiego i uznawali ośmieszanie piękna za ich najważniejszy motyw. Natomiast Karol Irzykowski upatrywał istotę twórczości Jaworskiego właśnie w ocalaniu istoty rzeczy, poprzez gesty i ukazywanie upokorzonego piękna. Przyrównał też autora do Edgara Allana Poego i Oscara Wilde'a. Historie maniaków były również recenzowane pochlebnie przez Mieczysława Rettingera i Walerego Gostomskiego. "Prezentowane w tym zbiorze opowiadania różnią się na tle dotychczasowych tomów serii Niesamowitnicy. Choć Jaworski z pewnością uderza w niesamowite tony, zdecydowanie bardziej operuje groteską i dziwacznością niż grozą. Jest bliższy Schulzowi niż Grabińskiemu. I choć znajdziemy tu motywy śmierci i szaleństwa, ich opracowanie jest nad wyraz oryginalne. Choć Historie maniaków powstały za czasów Młodej Polski, ich autor jest krytyczny wobec formacji, która go ukształtowała. Z jednej strony łatwo tu dostrzec typowe elementy młodopolszczyzny: oparcie narracji na monologu wewnętrznym, nadmierny emocjonalizm bohatera, uniwersalizm rozumiany jako rozmycie ram czasowych czy geograficznych (choć te same chwyty stosował już w romantyzmie Edgar Allan Poe - przez modernistów uwielbiany). Z drugiej strony Jaworski wyśmiewa młodopolską estetykę. We wstępie do Amora milczącego (który przy okazji jest bardzo dziwnie ulokowany - przy ostatnim opowiadaniu w tomie, co niektórzy krytycy interpretowali w ten sposób, że opowiadanie to miało pierwotnie otwierać drugi, nigdy niewydany zbór) znajdujemy interesującą wypowiedź odautorską, według której zamiarem pisarza nie jest tworzenie literatury pięknej, tylko "literatury brzydkiej i trudnej". Ale aprobata brzydoty jest czymś, co pojawia się w praktycznie każdym z tych opowiadań i co mocno przeciwstawia się modernistycznej estetyce spod znaku Wilde'a". Ze "Wstępu" Krzysztofa Grudnika