Opis
Idea Unii Europejskiej pojawiła się już w XIX wieku w głowie Henri de Saint-Simona, zidiociałego arystokraty, który spędził życie na kreśleniu utopijnych planów przebudowy świata. Większość jego pomysłów może budzić dziś jedynie uśmiech bądź politowanie, ale ten jeden sen idioty, sen o zjednoczonej Europie, przetrwał.W pierwszej fazie próbowano go realizować za pomocą środków militarnych - tak czynił Napoleon, tak też prowadził politykę integracyjną Adolf Hitler. Próby te jednak skończyły się klęską. W takiej sytuacji podjęto decyzję o stworzeniu zjednoczonej Europy za pomocą innych metod - politycznych. A że polityka i wojna różnią się od siebie nie celami, ale jedynie narzędziami ich uzyskiwania, dlatego też efekt integracji politycznej był taki sam, jak militarnej: klęska. Klęski tej jesteśmy właśnie świadkami. Podobnie jak nasi rodzice, żyjemy w zrealizowanej utopii, która dzielnie walczy z problemami, jakie sama sobie stwarza. Unia Europejska, podobnie jak Związek Sowiecki, jest zbiurokratyzowanym molochem, który jednak pod pozorem urzędniczej krzątaniny skrywa poważne narzędzia przymusu - ekonomicznego, prawnego, kulturowego. Przez drugą połowę XX wieku wmawiano nam, że ZSRR to nasz największy przyjaciel, który co rusz wysyła nam prezenty - a to lokomotywy, a to rudę żelaza, a to bratnie wojska. Dość szybko zorientowaliśmy się, że to wierutne kłamstwo, z którym musieliśmy żyć przez dziesięciolecia. Dziś słyszymy znów tę samą propagandę: UE to nasz przyjaciel, który łaskawie daje nam dotacje i inne smakołyki. I dziś to również jest kłamstwem. W świecie polityki nikt nikomu nic nie daje ot tak, z czystej sympatii. Tutaj również nie ma czegoś takiego, jak obiad za darmo. Za wszystko będziemy musieli zapłacić - a właściwie już płacimy. Co się stanie, kiedy skończą się nam środki? Co nas czeka? Na te pytania próbujemy odpowiedzieć w tym numerze ,,Opcji"".