✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
Bywa, że o pewnych wydarzeniach czy ludziach z przeszłości wolimy nie pamiętać. Czasem jednak życie podejmuje taką decyzję za nas. Bohaterka "Pamiętaj, że byłam" Beaty Majewskiej cierpi na amnezję. Nie wie, jak ma na imię, kim jest, czy ma jakąś rodzinę. Ale być może tak jest dla niej lepiej. Bo czy byłaby w stanie dalej żyć, pamiętając to wszystko, co jej się przytrafiło?
Nikita Donecki dostaje od swojego ojca - mafijnego bossa - zadanie do wykonania. Ma porwać Weronikę i jej synka, by nakłonić Rafała do współpracy. Daje słowo, że nic im się nie stanie, lecz nieoczekiwanie wydarzenia przyjmują tragiczny obrót. Kobieta traci dziecko, a wskutek otrzymanych leków również pamięć. Oficjalnie uznana za zmarłą, trafia do specjalistycznej kliniki. Czy amnezja ustąpi? Jaką rolę odegra w jej życiu Nikita, gdy znów się spotkają?
Nie podeszła mi ta książka. Owszem, wątki mafijne zapewniały sporo emocji i dodawały powieści kolorytu, ale część zdarzeń i zachowań bohaterów była wręcz absurdalna. Nikity nie polubiłam wcale. Od początku czułam do tej postaci tylko niechęć, a czytając o jego postępkach, nie mogłam mu życzyć niczego dobrego. Przemiana z brutalnego, okrutnego i pozbawionego empatii typa w mężczyznę zdolnego do normalnych uczuć zwyczajnie mnie nie przekonała. Weronika również nie przypadła mi do gustu, o wiele bardziej podobała mi się postać Katii - twardej, odważnej, nie bojącej się wyrazić głośno swojego sprzeciwu wobec złych decyzji ojca.
Ogromnie ucieszyło mnie natomiast ponowne spotkanie z rodzicami Luizy. Autorka odwaliła kawał dobrej roboty, kreując te postaci. Z jednej strony to tacy zwyczajni, prości ludzie, ale emanuje od nich takie ciepło i dobroć, że nie sposób ich nie lubić. Tam, gdzie się pojawiają, powieść zyskuje zupełnie inny charakter. Wnoszą do niej światło, radość i nadzieję na szczęśliwe zakończenie tej historii. Właśnie w tych fragmentach najwyraźniej przejawia się moim zdaniem talent autorki do tworzenia bohaterów wyjątkowych, a jednocześnie tak bliskich naszym sercom. Żałuję tylko, że nie było ich w tym tomie więcej.
Wątek romantyczny tym razem niestety mnie rozczarował. Bad boy'a, który zmienia się, bo dopadło go prawdziwe uczucie, mogę jeszcze dźwignąć, ale to już przerosło moje siły. Syndrom sztokholmski przeradzający się w szczerą miłość? Ot tak? Bo się dogadali, że on nie będzie jej już do niczego zmuszać i nagle koszmar zmienia się w sielankę?! Przykro mi, ale to już nie dla mnie. Może gdyby dodać tu jakiejś głębi, rozciągnąć to trochę w czasie... Ale ukazanie tego w ten sposób zupełnie do mnie nie przemawia.
Po lekturze książki "Zapomnij, że istniałem" miałam mieszane odczucia. Zabierając się za kontynuację, liczyłam na więcej, o wiele więcej. Zwłaszcza że prolog napisany był wprost genialnie, a zakończenie mocno mnie zaintrygowało. Ale "Pamiętaj, że byłam" wypada - w moim odczuciu - słabiej niż tom pierwszy. Owszem, może stanowić lekką i nawet całkiem przyjemną lekturę, tyle że mnie ta historia po prostu nie przekonała. Jeśli poprzednia część przypadła Wam do gustu, ta również powinna się spodobać. Ja na ostatni tom już się nie zdecyduję.