To jedna z tych książek, której się nie zapomina. Książka o umieraniu Wielkiej Armii. I żadne liczby nie oddadzą tej tragedii tak mocno, jak relacja bezpośredniego uczestnika tego marszu śmierci spod Moskwy. Ale to także książka o instynkcie życia i o niewiarygodnych rzeczach, które jest w stanie zrobić człowiek, aby przetrwać. Niepokonani na polu walki, ci niezwyciężeni przegrali z nieludzkim mrozem i głodem, które zbierały okrutne żniwo. Dla tych którzy przetrwali, cesarz był drogowskazem i nadzieją na lepsze jutro. Dopóki żył, wierzyli że jeszcze zwyciężą, jak zawsze wcześniej. Więc do ostatnich chwil swojego życia gotowi byli krzyczeć Niech żyje cesarz!. I byli gotowi za niego umierać bez słowa skargi. Bo to on nadał sens ich życiu.