Opis
Książka traktuje o rozmaitych granicach, jakie napotykamy w historii Kościoła – mowa więc będzie o poszerzaniu i zawężaniu, pogłębianiu lub spłycaniu pól oddziaływania chrześcijaństwa, o nauczaniu kościelnym, o praktyce i mentalności, o budowaniu i niszczeniu, o chwale i hańbie. Owe różnorodne granice były stawiane, strzeżone, ale i łamane, i to nie zawsze tam gdzie należało. Tak dzieje się od dwóch tysięcy lat. Sam Chrystus w drugim człowieku – wydany w ręce ludzi. Nie tylko na ich miłość czy nienawiść. Także na instrumentalizację czy ideologizację Jego wymagań. Na rzeczywistą i fałszywą pobożność, harmonię lub anarchię na pograniczu wiary i moralności.
O staropolskich przypadkach owego wydania w ręce ludzi traktuje druga część książki. Przez sarmacką tedy scenę ciągną paradne procesje eucharystyczne ludzi z rzadka bywających u komunii. W mroźne dni pędzą z daleka sanie, by nie zeszły z tego świata bez chrztu urodzone wczoraj dzieci (część z nich umrze przez ten przynaglany pośpiech). Po Godach pleban wyrusza po kolędzie, by posiew duchowy czyniąc, doczesne żniwo zbierać. Posty też srogie i rozliczne święta naród zachowuje pilniej, niż sam Kościół tego wymaga, i skwapliwiej niż przykazania dotyczącego bliźniego. A trzęsienie ziemi odsłania archaiczne zgoła warstwy pobożności.
Nadążaniu i nienadążaniu za przemianami nowożytnego świata wiele uwagi poświęcił II Sobór Watykański, przyznając, że Kościół „wiele skorzystał i może korzystać nawet z opozycji tych, którzy mu się sprzeciwiają”. Przekonanie to nie należy do głęboko zakorzenionych w glebie Kościoła. Tym bardziej więc warto przypomnieć – o czym w trzeciej części książki – co ważniejsze etapy jego trudnego dojrzewania do syntezy nauczania i uczenia się, sprzeciwu i współdziałania, misji i partnerstwa wobec świata, który wyrósł z pieluch średniowiecza.
Całość kończy się motywem paschalnym, bez którego nie byłoby przeszłości, teraźniejszości ani przyszłości Kościoła.