Opis
Gdzie można obcować z najlepszą sztuką z dala od tłumów? Dlaczego paryżanie czują się przymuszeni do sikania na ulicy? Jak wybrać pokój hotelowy, w którym można się wyspać? Jakie jest najbardziej odpowiednie miejsce, żeby powiedzieć Je taime? A jakie najseksowniejsze? Co przeraża paryżan w ich własnym mieście? Po serii przygód Paula Westa, Anglika we Francji, oraz wskazówkach Jak rozmawiać ze ślimakiem Stephen Clarke wziął na warsztat Paryż. Nie znajdziecie w tej książce nużących opisów szlaków historycznych ani porad w rodzaju ,,gdzie każdy turysta udać się powinien"". Autor nie zabierze nas przed oblicze Mony Lisy ani na szczyt wieży Eiffla. Zwiedzicie raczej te zakamarki stolicy Francji, do których turyści zwykle nie trafiają (bo nikt ich tam nie prowadzi). Jest zabawnie, ciekawie, a czasami nawet włos się na głowie jeży - bo kto by pomyślał, że wynajęcie mieszkania w tym ,,idealnym mieście"" graniczy z cudem. Jeśli kiedykolwiek zdecydujecie się odwiedzić Paryż, powinniście koniecznie przeczytać książkę Clarkea. Bez niej będziecie jak ślimak bez nogi. No dobrze, wydało się - tak, jestem Parisien. Ich bin ein Parisian. Więc jeśli nagle zacznę cię obrażać albo będę zrzędliwy, będziesz musiał mi wybaczyć (a jeśli nie, i tak mam to w nosie). W każdym razie dzięki takiej postawie, którą naprawdę trudno było w sobie wypracować, mogłem napisać o swoim adoptowanym mieście rodzinnym w największym zbliżeniu. Nie zamierzam odwodzić nikogo od Paryża. Wprost przeciwnie, mam nadzieję, że dzięki mnie stanie się on bardziej oswojony, prawdziwszy niż ten powierzchowny i lukrowany, znany z przewodników. W końcu - tak naprawdę zakochujemy się w kimś (albo w mieście), gdy wiemy, co jest w tym kimś (albo w mieście) wkurzające. Zatem moja książka to studium Paryża oglądanego okiem mieszkańca, przewodnik nie dzielnica po dzielnicy, muzeum po muzeum, ale poprzez tematy. Na przykład piszę o chodnikach albo ludziach pracujących na nich czy obok nich; o tym, jak, dlaczego i kiedy korzystać z metra; o miejskiej obsesji na punkcie wody, która płynie w studzienkach albo wytryskuje w fontannach i zalewa miasto raz na sto lat (Francuzi myślą, że kalendarz jest metryczny, więc spodziewają się powodzi dokładnie co stulecie). Piszę też o innych rzeczach.Stephen Clarke