Opis
zybko, ostro i z humorem
Emocjonalny rollercoaster
Ewa ma w życiu pecha. Atakuje on ją raz za razem, kąsając złośliwie i nie dając o sobie zapomnieć nawet na chwilę. Jednak najboleśniejszy cios, który musi znieść, to śmierć dziecka. Córeczka Ewy ginie w pożarze dokładnie wtedy, gdy ona sama, nieświadoma niebezpieczeństwa, uprawia gorący seks ze swoim kochankiem. Pogrążoną w żałobie kobietę ścigają: tęsknota za dzieckiem, wyrzuty sumienia, i oszalały z rozpaczy oraz zazdrości, były mąż. Przed tym ostatnim chroni się w mieszkaniu Dominiki, jedynej przyjaciółki, która wyciągnęła do niej rękę w nieszczęściu. Niestety i ta przystań nie jest dla niej bezpieczna i tak oto Ewa stoi na kolejowym dworcu, myśląc tylko o tym, aby...
Uciec.
Wyjechać.
Gdzieś.
Gdziekolwiek.
Pierwszym pociągiem, który wjedzie na stację.
Tak się składa, że zmierza on w kierunku Krakowa. Wraz z Ewą w tym samym przedziale podróżują: przemiły starszy pan Stanisław oraz Michał - bezduszny komornik, człowiek twardy, nieustępliwy i zdeterminowany jak... jak to komornik. Ale w trakcie jazdy stanie się coś, co sprawi, że zawodowy chłód i bezduszność Michała znikną. Nie uprzedzajmy jednak faktów, bo póki co nasi pasażerowie nie mają pojęcia o tym, że właśnie wyruszają w drogę, która bynajmniej nie skończy się na krakowskim peronie. Drogę pełną zaskoczeń, uczuciowych huśtawek, nieprzewidzianych zwrotów akcji i namiętnego seksu. Ścieżkę wydarzeń na zmianę zabawnych i dramatycznych. A czasem i zabawnych i dramatycznych równocześnie.
Prosimy wsiadać, zająć miejsca i mocno trzymać się foteli, bo popędzimy naprawdę szybko!!!
O autorze
Iza Maciejewska - z domu Sobierajska. Rocznik 84. Urodzona w czerwcu, na samym końcu. Podobno w bólach. Ma uczulenie na zimno, kurz i gotowanie. Nie została stworzona do porannego wstawania i jest klasycznym przykładem na to, że ustawianie siedmiu drzemek w telefonie niekoniecznie musi zakończyć się sukcesem. Uprawia czary fotografując i pisząc, bo jej zdaniem magia jest dostępna na odległość obiektywu i wyciągnięcie książki. Iza opisuje siebie jeszcze jednym, krótkim, ale dosadnym określeniem: "kobieta chaos". Czy trzeba coś tu jeszcze dodawać? Może tyle, że kocha pomidorową i pierogi oraz doskonale wie, czym jest spalony (i wcale nie chodzi o kotlet). Wbrew wszystkiemu, co wcześniej napisano, autorka książki to chodząca wrażliwość. Ściska ją w gardle, kiedy kierowca innego auta, w ramach podziękowania, mrugnie do niej światłami awaryjnymi. Mama Wojtka, który dzień w dzień testuje jej cierpliwość swoimi kosmicznymi pomysłami i tekstami.