Druga część cyklu o śledztwach Immy Tataranni.
Prokurator Imma Tataranni jest pełna ironii, dystansu do siebie a jednocześnie zwyczajna w swojej niezwykłości; unika ckliwych sentymentów, nie przejmuje się nadwagą, nie znosi plotek ani kobiecej intuicji. Trochę Joanna d’Arc, a jeszcze bardziej Don Kichot, prowadzi śledztwo w sprawie, która może wstrząsnąć rządem lub zrujnować jej karierę. Pada deszcz, a pani prokurator ma wyjątkowo kiepski nastrój. W trakcie kampanii wyborczej do regionalnego parlamentu na jej drodze staje młoda dziewczyna – zbyt przedsiębiorcza, zbyt naiwna, być może mitomanka. Kiedy dziewczyna znika bez śladu, Imma zaczyna patrzeć na całą sytuację w zupełnie innym świetle: czyżby ktoś próbował ją wrobić? Wówczas ujawnia swoją waleczną naturę, na dwunastocentymetrowych obcasach przemierzając Basilicatę, która w tej ponurej aurze przypomina bardziej Transylwanię, i dosłownie oraz metaforycznie grzęznąc w błocie. Podążając za prawdą zakorzenioną głęboko w przeszłości, wyrusza aż do Rzymu.
Między Koloseum a Placem Hiszpańskim mknie na skuterze w towarzystwie sierżanta Calogiuriego, nieuchronnie ulegając pokusie. Jednak nawet na jej ulubieńca pada cień podejrzeń. W parkach narodowych rozdzieranych przez kompanie naftowe, wśród wiejskich czarownic i zachodów słońca rodem z westernu, staje na pierwszej linii frontu. Zmaga się z mężem, który okazuje się mniej niezdarny, niż przypuszczała, z nazbyt przystojnym sierżantem, z córką i z dręczącym ją pytaniem: dlaczego wśród wąwozów błąka się ktoś, kto powinien być martwy? Tylko upór takiej kobiety jak Imma, bardziej nieposkromionej niż kiedykolwiek, może doprowadzić do rozwiązania zagadki.