Było południe w dniu św. Wawrzyńca, czyli 10 sierpnia 1135, a może 1136 roku, nie wiemy na pewno. Morze nieopodal ujścia rzeki przy granicy Norwegii i Szwecji zaroiło się od okrętów poruszanych wiatrem łapanym w prostokątne żagle. Potężna flota Słowian wpłynęła w dwie odnogi rzeki. Wojewodowie Unibor i Dunimysł z częścią sił popłynęli wschodnim odnóżem, a głównodowodzący książę Racibor poszedł zachodnią odnogą ku dolnemu miastu. Przybył wprost do nabrzeża zbudowanego z wbitych w dno rzeki pali i wysadził przy nim konnicę. Słowianie Racibora oblegali królewski gród Konungahela, sławny swą mocą i bogactwem. Ponawiane szturmy na wały były straszliwe, strzałami z łuków razili najlepsi strzelcy z obu stron, szalony, chroniony magią wojownik słowiański bez żadnej osłony atakował bramę. W końcu Konungahela poddała się najeźdźcom, którzy oddali się grabieży a miasto spalili. Jego mieszkańców zniewolili i uprowadzili na dalekie Pomorze.