O tomiku Bartosza Fludera można przewrotnie napisać, że nie zawsze niebo nad głowa przemija. I tak, w pewnym sensie, jest. Ten tomik to skromny wybór kilkudziesięciu liryków, o różnej tematyce, motywach czy ideach. Z jednej strony będą to dramatyczne wydarzenia, dziejące się z dnia na dzień z drugiej przywoływane ponadczasowe wartości jakie zawiera Biblia, czy chrześcijańskie posłannictwo. Wszystko to jest komentowane przez autora, po to, by pokazać skomplikowany charakter otaczającego nas świata, którego odpryski okazują się ważniejsze niż fakty z pierwszych stron gazet. Te niedoceniane drobiazgi tworzą swoistą „salę lustrzaną", w której odbija się tak naprawdę nasza ludzka egzystencja. Bez względu na to czy synonimuje ją „w samotnych dłoniach uschnięta róża", czy „krzyż,który upada", a wszystko to w kontekście własnego, indywidualnego losu: Uciekający Świat. Uciekające Życie. Uciekająca Miłość. A ja nawet ślimaka dogonić nie mogę.