Opis
W bezliku przeciwieństw gubi się wszelką orientację (`Czy jest jeszcze jakieś `na górze` i jakieś `na dole`?`). A sam Nietzsche rzeczywiście staje się `dynamitem` (`Nie jestem człowiekiem, jestem dynamitem`), który eksploduje na naszych oczach i dzięki naszym oczom, wszystko rozrywając, rozrzucając (`Czy nie spadamy bez ustanku? W tył, w bok, wprzód, we wszystkie strony?`). W wyrwie pośród wszystkiego - i w wyrwie po oczach, bosko zwanej oczodołami - ukazuje się nic (`Czy nie błądzimy jak przez nieskończoną nicość?`), ukazuje się najbardziej pierwotne i źródłowe przeciwieństwo: istnienia i nicości.