Opis
Czytam te wiersze – trudne, dążące do maksymalnej kondensacji sensu, a równocześnie jakby niechętne poetyckiemu efektowi – i nie umiem odpędzić myśli: dalej tylko milczenie. W obliczu milczenia zawodzą wszelkie klasyfikacje i miary: kalekie płody estetyki. Pozostaje ciało i język, który z ciała bierze swój początek. Najpierwsze metafory, surowy budulec. Granica między nimi to wielki temat tej poezji. Może nie o granicy zresztą należałoby w tym przypadku mówić, lecz o oscylacji? Nieustannym krążeniu między biegunami życia i literatury? „Z zewsząd przyjąłbym życie / służące tej mowie za pal”. Życie – opuchniętą głowę. Życie – pozlepiane strąki włosów. Bo Prawdziwie noc to poezja od-cielesna. Od-cielesna, lecz nie – odcieleśniona. Ciało jest miejscem, z którego przemawia; matecznikiem wiersza, który żywi się jego sokami. Klasztorem Karmelu. „Kobieta rodzi mumię. Mężczyzna / rodzi mumię. Mumia ich łamie / i staje się aniołem”. Śmierć – obecna tu w sposób niemal dotykalny, ujmowana w swym fizycznym aspekcie – wydaje się warunkiem i punktem dojścia wszelkiej twórczości. Odmową – ciału. Odmową – literaturze. Wyzwoleniem.
Konrad Zych?