Opis
Krążąc wokół Sainte-Beuve’a chciałbym wykorzystać jego osobę – jak on sam często czynił z innymi – jako pretekst do mówienia o pewnych formach życia… Zdradziłbym przy tym, jakie mam zdanie na temat niektórych współczesnych mu autorów. W końcu, poddawszy ich krytyce, zaś Sainte-Beuve’a zostawiając już w spokoju, spróbowałbym powiedzieć, czym byłaby dla mnie sztuka… Być może główną cechą Prousta była wrażliwość – cielesna, będąca jego słabością i duchowa, stanowiąca jego siłę. Czy będzie umiał wykorzystać tę siłę, czy ulegnie słabości? Przeciwko Sainte-Beuve’owi może dostarczyć pewnego szczególnego, dla niektórych pokrzepiającego wzruszenia, które płynie ze spotkania – nie z „wielkim pisarzem”, lecz z nieznajomym, który niby ma talent, który się, owszem, zapowiada, lecz co z niego będzie – kto wie? *** „Wrażenia, które – one także – nie powrócą już inaczej, jak we śnie, znamionują upływające lata, i choćby były najmniej poetyckie, niosą w sobie całą poezję tamtego czasu; dlatego nic się tak nie kojarzy z wielkanocnymi dzwonami i pierwszymi fiołkami, jak ostatnie w roku przymrozki, które psują nam wakacje i każą rozpalać ogień przed obiadem. Nie ośmieliłbym się mówić o tych wrażeniach, powracających niekiedy w snach, gdyby nie pojawiły się jako niemal poetyckie, oderwane od obecnego życia, białe jak te wodne kwiaty, których korzenie nie tkwią w ziemi. La Rochefoucauld powiadał, że tylko nasze pierwsze miłości są mimowolne. Podobnie z tymi samotnymi rozkoszami, które później zakrywają już tylko brak kobiety, służą wyobrażeniu sobie, że ona jest z nami. Lecz gdy jako dwunastolatek po raz pierwszy zamknąłem się w ubikacji na szczycie domu w Combray, w której zawieszono łańcuchy nasion irysa, szukałem tam przyjemności nieznanej, pierwotnej, nie będącej substytutem żadnej innej”. *** „Wynosimy dziś Balzaka ponad Tołstoja. Istne szaleństwo. Książki Balzaka są antypatyczne, wykrzywione, pełne śmieszności. U Tołstoja ludzkość osądza niewzruszony bóg, u Balzaka – literat marzący o wielkim dziele. Balzakowi udaje się sprawiać wrażenie wielkości, u Tołstoja wszystko jest w naturalny sposób większe, jak łajno słonia przy kozim bobku. Wspaniałe sceny żniw z Anny Kareniny, polowania, jazdy na łyżwach itp., są jak ogromne, puste przestrzenie rozdzielające resztę, dają poczucie rozległości. Zdaje się, że jest cała zielona łąka do skoszenia, całe lato między dwiema rozmowami Wrońskiego. Podobają nam się na przemian różne rzeczy w tym wszechświecie, sceny bardzo szczególne, emocje oficera gotującego się do wyścigu („ho, najmilsza, ho”) , wychylonego za okno wielbiciela zakładów , radość pól, życie skromnego ziemianina-myśliwego, stary książę Szczerbacki w niemieckiej willi rozprawiający o dobrym, wielkopańskim życiu w Rosji (wstaje się późno, rozdział o wodach itd.), szlachcic-utracjusz (brat Nataszy) w Wojnie i pokoju, stary książę Bołkoński itd. Powieści te nie są dziełem obserwacji, są intelektualną konstrukcją. Każdy rys, pozornie wzięty z obserwacji, jest obudową, dowodem, przykładem odkrytego przez pisarza prawa, prawa racjonalnego lub nieracjonalnego. Poczucie mocy i życia nie bierze się z tego, co zaobserwowane, każdy gest, każde słowo, każde działanie ujawnia działanie jakiegoś prawidła, czujemy, że poruszamy się w gęstwinie praw. Tyle, że prawdę tych praw poznał Tołstoj poprzez ich wewnętrzne oddziaływanie na jego myśl, dla nas pozostają więc niewyjaśnione”.