Hannah Arendt nie zajmuje się w swojej twórczości jednostkami chorobowymi, nie pragnie uleczyć paranoików z ich urazów i manii. Zamiast tego rozważa przesądy, które mają istotny wpływ na rozumienie, jak pisze, „dziedziny spraw ludzkich”. Jej zdaniem istnieją dwa takie przesądy. Pierwszy sprowadza się do przekonania, że o treści polityki nieodmiennie decyduje brutalna przemoc. Natomiast drugi przesąd stanowi już tylko logiczne rozwinięcie pierwszego: pojęcie dominacji to klucz do teorii polityki. Jedyny, jaki pasuje. Arendt nie podziela takiego widzenia rzeczy, które wynika – twierdzi – z ich pomieszania. Dlatego wraca do Grecji, do starożytności, pod Troję.