✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
Złoto jest nieodłącznym atrybutem hinduskiej tradycji narodowej i religijnej. Od wieków jest ściśle powiązane z kulturą i religią a sami Hindusi traktują je jako symbol dobrobytu i szczęścia. Szacuje się, że w posiadaniu mieszkańców Indii znajduje się 18 tysięcy ton złota. Jest to więcej niż jedna dziesiąta złota znajdującego się na całym świecie.
Dwa lata temu Cezary Borowy wydał książkę „Spowiedź Hana Solo. Byłem przemytnikiem w Indiach” w której to opisał działającą w latach 80-tych polską społeczność przemytniczą, do której zresztą sam należał. Nie byli to żadni mafiozi jak można by sądzić, a zwykli młodzi często dobrze wykształceni ludzie, którzy chcieli się wyrwać z szarej rzeczywistości PRL-u. Tym razem postanowił oddać głos kobietom, które podzieliły się z nim swoimi wspomnieniami z tamtego okresu.
„Przemytniczki złotych kości” to opowieść kobiet, które często z fałszywymi paszportami podjęły się niebezpiecznej profesji przemytu złota z Singapuru do Indii. Mata Hari, Kriszna, Anka Lotówka, Basia Obserwatorka, Szachistka, Francuzka czy Ewa Okulistka zdradzają po raz pierwszy, jak ich oczami wyglądało życie przemytniczek złota w Indiach. Zastanawiając się jak wyglądał taki przemyt nim przeczytałem ten reportaż, wyobrażałem sobie kobiety obwieszone złotą biżuterią lub poukrywaną po walizkach. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się że jednorazowo kobieta przemycała nawet 4kg kruszcu!! Nie chcę Wam zdradzać tutaj jakim sposobem to robiły ale naprawdę jestem pod wrażeniem nad pomysłowością ale też odwagą. Musiały one mieć nerwy z żelaza (a może ze złota) by podczas kontroli nie spanikować, a czytając przekonacie się sami że nieraz balansowały na granicy. Cóż raz się nie udało i jakie były konsekwencje wpadki to już sami się przekonacie. Co do pomysłowości przemytników to wspomnę tylko o pewnym Polaku który postanowił zbudować fabrykę by rozpuszczać złoto i przemycać je w płynie. Czy mu się udało? Sprawdźcie sami.
Książka jest pełna barwnych opowieści dotyczące przemytu, które dostajemy z pierwszej ręki. Znajdziemy też tutaj sporo osobistych przeżyć naszych bohaterk, niekiedy często dramatycznych. Nie zabrakło też wielu ciekawostek o samych Indiach, które przy pierwszej książce tak bardzo mi się spodobały.
Jednak to co mnie najbardziej urzekło w tej książce i wspomnieniach Polek, to opublikowane listy z największego więzienia Azji Południowej Tihar Jail w New Delhi, które wysyłała z, jedna z bohaterek tej książki a zostały one odnalezione po latach. Zabierają one nas do świata jakiego nie znamy, pełne barwnych historii więziennych, często zabawnych ale też tęsknoty za rodziną a czasem i strachem o przyszłość. Warunki bytowe, które wyłaniają się z listów, delikatnie mówiąc odbiegają daleko od standardów. Cele w których toaletę pełniła zwykła dziura w podłodze, ciągły deficyt wody to tylko nieliczne niedogodności z jakimi musiały radzić sobie Polki podczas pobytu w więzieniu. Mimo tego, można zaobserwować ich zaradność by chociaż trochę pobyt w nim był do wytrzymania i udało zachować w sobie człowieczeństwo. Same nie mając wiele, nie pozostawały też obojętne na tragedię innych i w miarę możliwości próbowały pomóc współosadzonym.
„Przemytniczki złotych kości” to pasjonujące historie kobiet, które czasem też szalone próbowały odmienić swój los w komunistycznym kraju zajmując się niebezpiecznym przemytem złota w Azji. Jeśli ciekawi was jak się udało im przeżyć w Indiach żyjąc często na krawędzi z groźbą na karku wieloletniej odsiadki i z tęsknotą za rodziną pozostawioną w kraju, to sięgnijcie po tą książkę a na pewno się nie zawiedziecie.