Opis
W tafli jeziora odbijają się światła wielkich miast. Mówią, że to gwiazdy, którym daleko jest do słońca. Każdy świt nakrywa je blaskiem, jakiego same nie rozumieją, bo:
on jest inny, on zbyt silny, taki twórczo-- rzeczywisty. A one są jak bielizna koronkowa.
Niejeden śmiałek, chcąc ich dotknąć, gładził dłonią brzeg, lecz przy tym mącił wodę. Goniąc za iluzją,
wchodził jednak głębiej i głębiej. Tam w oddali spotykając już tylko wiry topielne.
Przyczajona w tataraku, czyham na te gry świadomości, nasiąknięte miłością i czasami piszę… opisuję je.