Niełatwo było siedzieć na biedronce. Nie miała, ani piór, ani sierści czy końskiej grzywy, by Julia mogła się przytrzymać. Ścisnęła nóżkami boki biedronki jak jeździec siedzący na koniu. - Ruszamy - powiedziała. Biedronka rozłożyła skrzydła i uniosła się w powietrze. Po kilku minutach się odezwała:
- Widzę światła. To miasteczko i szpital. Uważaj! Lądujemy.