Opis
Fragmenty:
Magda Brzezińska: Porozmawiajmy o tym, jak nie bać się marzyć, planować i realizować swoje zamiary. Czy jest na to sposób?
Anna Srebrna: – Ja bym trochę zmodyfikowała to zdanie, bo już w samym sformułowaniu jest pewien przeszkadzacz, który może stanąć na drodze do realizacji marzeń. Powiedziałabym inaczej: jak się bać, ale marzyć, planować … I tu otwiera się kopalnia możliwości, jak przerobić nasz lęk z przeszkadzacza w przyjaciela zmiany. Gdy potrafimy rozmawiać z naszym lękiem
i usłyszeć go, to on nie rośnie, nie puchnie, nie staje nam na drodze, lecz jest jednym
z dyskutantów przy okrągłym stole.
Dlaczego boimy się realizować własne marzenia? Przecież marzymy raczej o czymś fajnym, przyjemnym, dobrym, a nie przykrym dla nas. Skoro tak, to czego się boimy? Na przykład tego, że nasze marzenia są nierealne. Możemy sobie wymyślić wyspę z palmą, ale jak nie mamy pieniędzy i czasu, to boimy się, że to się po prostu nie uda. A poza tym – jak to w ogóle zrobić? Tworzymy całą kontrargumentację i w końcu marzenie pada. Czasami ludzie wolą zrezygnować z marzenia, niż zmierzyć się z tym, że jego realizacja może być trudna. Że trzeba będzie włożyć wysiłek, wykazać się determinacją. Warto przekuwać marzenia na cele. W coachingu jest taka ładna definicja celu: cel to marzenie, które decydujemy się realizować. Wtedy marzenie przestaje być fantasmagorią, a staje się czymś realnym, do czego przykładamy nasze pomysły, energię, plany. Myślę, że wiele osób nie dochodzi nawet do tego, bardzo trudnego dla nich momentu. Wolą nie dotykać marzeń, by nie przejść na kolejny etap, który czasem wymaga pewnych przemyśleń, zaangażowania, determinacji, wyrzeczeń.
(…) Jaki powinien być nasz cel, żeby w ogóle była szansa na jego zrealizowanie?
W popularnej metodologii coachingowej w kontekście celów mówi się o metodologii S.M.A.R.T. – od angielskiego Simple, Measurable, Achievable, Relevant, Timely defined. Cel powinien być prosty, mierzalny, osiągalny, istotny, określony w czasie. Dla mnie ważnym aspektem celu jest również to, że powinien być atrakcyjny, musi się nam do niego „śmiać gęba”. Ma nam być fajnie w tej przyszłości, którą sobie wizualizujemy. Jak nam się do celu buzia sama nie śmieje, to znaczy, że trzeba go jeszcze trochę poobracać, pooglądać, przeformułować. Oczywiście im on jest bardziej szczegółowy, mierzalny, tym łatwiej jest nam nie tylko o nim mówić, ale również dotknąć go, poczuć, zmierzyć. Dlatego określanie celu w czasie pomaga nam go zaktualizować. Co kilka miesięcy robimy sobie remanent: co już osiągnęliśmy, a czego jeszcze nam brakuje. Szansa na realizację celu rośnie, gdy jest on ważny, atrakcyjny i daje nam poczucie, że zmieniamy swoje życie na lepsze, że lepiej nam będzie w punkcie B niż w punkcie A. Co to „lepiej” oznacza dla każdej osoby to już indywidualna kwestia.
(z rozmowy Uwierz w „da się”)