ZAMIAST WSTĘPU
Z wielu różnorodnych prognoz dotyczących kondycji dwudziestowiecznej powieści jedna zasłużyła na szczególną uwagę badaczy i historyków literatury. Wypowiedział ją Michaił Bachtin:
[...] powieść jest jedynym gatunkiem stającym się i wciąż niegotowym. Siły gatunkotwórcze działają na naszych oczach: narodziny i rozwój powieści dokonują się w pełnym świetle historii. [] Powieść [] źle współżyje z innymi gatunkami. Nie ma mowy o jakiejś harmonii opartej na wzajemnym ograniczeniu i dopełnianiu się. Powieść parodiuje inne gatunki (właśnie jako inne gatunki), demaskuje umowność ich form i języka, ruguje jedne gatunki, inne wprowadza do własnej konstrukcji, reinterpretując je i akcentując po swojemu."
Trudno znaleźć bardziej odpowiednie słowa, tak trafnie komentujące przemiany wciąż zachodzące w powieści. To być może tłumaczy niespotykaną wręcz karierę przypomnianego Bachtinowskiego stwierdzenia, umieszczanego, choćby w postaci motta, w wielu pracach z zakresu teorii powieści. Tych kilka zaledwie zdań doskonale oddaje istotę procesów, jakie zachodziły w dwudziestowiecznej prozie. Bachtinowi udało się skomentować ogólną, ale i zasadniczą cechę ówczesnej kultury, dla której przekraczanie granic stało się energią napędową. Gdyby dla wielu wewnętrznie zróżnicowanych ruchów, programów i prądów istniejących u progu XX wieku doszukiwać się wspólnego mianownika, owa rozpoznana przez Bachtina tendencja świetnie spełniałaby tę funkcję.
Polska literatura okresu dwudziestolecia międzywojennego dążyła w dużej mierze do zniesienia przyczynowo-skutkowych barier wyznaczonych przez XIX stulecie. Jednym z wielu procesów potwierdzających narodziny nowego, sprzecznego z nakazami poetyki normatywnej modelu powieści było przenikanie się powieści i reportażu. Tu zjawisko przekraczania gatunkowych granic nabrało szczególnej wyrazistości, bo przecież trudno o bardziej ostre rozgraniczenie niż między informacyjnym celem reportażu a założeniami kreacji świata przedstawionego w powieści. Wydawać by się mogło, że nic nie jest w stanie zakwestionować różnic dzielących obydwa gatunki, a jednak praktyka literacka udowodniła, że nie ma barier, których nie można byłoby pokonać. Reportażowość okazała się zjawiskiem, które nie tylko doskonale funkcjonowało na gruncie dla siebie rodzimym, lecz także przełamywało genologiczne zapory, wkraczając nawet na obszar liryki. Siła samego reportażu była zdumiewająca, gdyż jego wtargnięcie do literackiego centrum dokonało się przy zdecydowanym braku estetycznej i teoretycznej akceptacji ze strony krytyków literackich, choć znaleźli się wśród nich i tacy, którzy w reportażowości dostrzegli szansę na zmiany w dotychczasowym modelu powieści.