Opis
„Simulacrum” Andrzeja Pytlaka przywodzi na myśl rzeczywistość doświadczoną przez poetę w jego niezwykle żywym i zaangażowanym poszukiwaniu środków, za pomocą których dałoby się pochwycić i zatrzymać na jak najdłużej to, co migotliwe, chwiejne i ulotne.
W najnowszym tomiku poetyckim symulacja zagwarantowania trwałości (ale nie metafizycznej wieczności, by nie nadwyrężyć delikatnej sfery sacrum) dokonuje się w muzyce i poprzez muzykę.
Uderzmy na próbę w akord słów, które autor już na początku zbioru wierszy angażuje do rydwanu pamięci. „A to lando Potockich / W zaprzęgu kasztanki / W nim Muzyka Poezja i Taniec / Jadą te trójjedyne wspaniałe kochanki (…).”
Muzyka rozbrzmiewa z każdego zaułka wierszy. Pyszni się w tytułach (Canzonetta, Ballada, Obertas, Serenada), wirtuozersko przechodzi z konwencji w konwencję, posługując się literackimi i muzycznymi środkami dostępnymi tylko dla tych, co mają dobrze opanowany warsztat (że przywołam dla przykładu ciekawy wiersz Tu ze zmysłowymi oksymoronami, których urokowi trudno nie ulec: „jasność flażoletu / drży w jaśminów bieli / zapach lipy przenika / dźwięki wiolonczeli” itd.).
Zapraszam do tych przeżyć, przemierzając Krainę Sztuki z poetą jak z klasycznym przewodnikiem. Czujemy to przez całą tę podróż, że możemy mu zaufać, bo ma do tego zaczarowanego ogrodu właściwy klucz.