Opis
Podobno rewolucja to nie proszona kolacja. Irina Głuszczenko pokazuje, że zmiana w tym, co i jak podaje się na kolację, może mieć równie rewolucyjne znaczenie jak zamach stanu. Bo gastronomia też jest polityczna.
W Sowietach od kuchni... Irina Głuszczenko zabiera czytelników za kulisy radzieckiego imperium. Pokazuje „kuchenny” wymiar bolszewickiej rewolucji - często pomijany, a przy tym najbardziej dotykający na co dzień zwykłych ludzi. Ustanowienie nowej, kosmopolitycznej kuchni radzieckiej, w której ukraińskie pierożki spotykały się z gruzińskimi szaszłykami; stworzenie podstaw przemysłowej produkcji jedzenia i systemu zbiorowego żywienia opartego na instytucji stołówki - wszystko to dla radzieckich ludzi było równie ważne jak władza rad, elektryfikacja czy budowa pieców Magnitogorska. Nic dziwnego, że bohater książki, Anastas Mikojan, komisarz przemysłu spożywczego, zyskał miano „ulubionego komisarza ludu”. Głuszczenko, szeroko przytaczając dokumenty z epoki, tworzy barwną narrację z historii życia codziennego ZSRR, wymykającą się zużytym „sowietologicznym” kliszom.
Domowe jedzenie jest czymś staroreżimowym, zacofanym, burżuazyjnym. Należy z nim walczyć, tak samo jak z innymi przeżytkami starego świata. Zniszczenie idei domowego jedzenia jest konieczne, by wyswobodzić kobietę z kuchennej niewoli. Był nawet plakat ilustrujący, jak to kobieta wyrywa się na wolność, za próg kuchni. Precz z rondlami, patelniami, won z zatęchłego starego świata domowych trosk! Naprzód, ku świetlanej przyszłości pracy i działalności społecznej!
Fragment książki